21 wrzesień
Wspomnienia wciąż żywe
Pewna znajoma zaczepiła mnie w celu zaoferowania swojej opieki nad mym samodzielnym 7-latkiem. Otóż samodzielny 7-latek ma potrzebę rozwijania swej samodzielności i umożliwiłam mu to. Nie potrzebuje więc zaambarasowania nadopiekuńczej pani.
Grzecznie odmówiłam, bo dziecko też człowiek, ma więc potrzebę rozwijania swej wolności i niezależności. Wyjaśniłam natomiast, że dodatkowo to konkretne dziecko osiągnąwszy wiek stosowny, ma olbrzymią potrzebę ruchu. Nawet prawodawca to umożliwia, ponieważ przewiduje możliwość poruszania się samodzielnego nawet autobusem dla dziecka 7-letniego. Chociaż nie wiem, czy ja bym się na to zdecydowała. Choć spotkałam się z pewną mamą, która mi opowiedziała, że po prostu zmusiło ją do tego życie- konieczność pozostania w domu z młodszym dzieckiem i obowiązek udania się tego 7-latka do szkoły.
Znajoma oburzona:
-Ależ to przecież małe dziecko! Nie można go nawet na sekundę spuszczać z oka!
I ten oto argument wszystkie inne wytrącił mi z ręki 🙂
No bo jeśli rzeczywiście ma się potrzebę 100% kontroli swojego dziecka, to … można współczuć temu dziecku.
Przypominają mi się niektóre matki z ogromną potrzebą kontroli- jak trudno takiej matce wykarmić piersią! Wiele z nich po prostu nie jest w stanie tego zrobić ze względów psychologicznych. Choćby z tego powodu, że na piersi nie mają podziałki z cyferkami, a dziecko nie daje 100% pewnych komunikatów.
Jak zachować umiar i rozsądek w pilnowaniu dziecka, dzieci?
Chyba nie ma jednej gotowej recepty. Trzeba go oprzeć o znajomość tego konkretnego egzemplarzu. Bo jeden siedmiolatek może zachowywać się zupełnie inaczej niż jego rówieśnik. I jeśli oceniamy cudze dzieci jako te, które zapewne się zachowują lub powinny się zachowywać jak nasze, to możemy się przejechać.
Potrzeba jednak tworzenia wiele przestrzeni obopólnego zaufania, ale też zrozumienia, jak rozwija się dziecięca niezależność, potrzeba wolności.
Kiedy dziecko ma rok, potrzebuje być puszczone za rękę, by mogło samodzielnie raczkować, próbować chodzić, bawić się chwilę samo.
Kiedy ma trzy lata, może samo chcieć decydować, z kim się będzie bawić, czy chce iść w dane miejsce czy nie.
Kiedy ma 7, może chcieć się poruszać samodzielnie nieco dalej niż tylko w obrębie domu, działki.
Kiedy ma 10 lat, może chcieć przyrządzić całkiem samodzielnie jakąś potrawę.
A kiedy ma 18, może zechcieć wyfrunąć spod rodzinnej strzechy.
Ale nie każde dziecko, nie wszystkie nawet w jednej rodzinie.
Wolność jest cennym i trudnym darem. Zdaje się, że i dla dzieci, i dla rodziców.
Jak głębokie zanurzenie wybieramy? Jaką jakość życia? Czy opartą na nerwowej kontroli, czy na zaufaniu, które rośnie wraz z dzieckim? Błogosławmy nasze dzieci przed ich samodzielnymi wędrówkami- wtedy opiekę oddajemy najlepszemu Ojcu. To opieka lepsza niż najbardziej kurczowa ludzka kontrola. No i opieka nie zwalniająca nas rodziców ani ze znajomości własnego dziecka, ani z rozsądku.
23 września 2018 o godz. 13:15
Od siedmiu? Nie wiedziałam, że tak wcześnie, myślałam, że od 12 lat.
Ja teraz odprowadzam pewną siedmiolatkę do szkoły. Blisko, ale trzeba przejść przez skrzyżowanie. Mamusia opiekuje się niemowlęciem.
Ale owa siedmiolatka może sama bez mamy pobawić się pod blokiem. Jest spuszczana z oka 😉
23 września 2018 o godz. 20:51
Bardzo potrzebna Twa praca, Ewciu. Super, że są takie osoby jak Ty.