3 lipiec
Niemowlę też człowiek
U początku życia człowiek jest dzieckiem. Najpierw niewidocznym ukrytym głęboko we wnętrzu swojej mamy. Potem jest noworodkiem. Wyrasta z noworodka i staje się niemowlęciem. Od urodzenia zdrowe dziecko posiada zdolność nawiązania łączności emocjonalnej ze swoimi rodzicami, ma żywą, rozwijającą się w zawrotnym tempie mimikę. Zdolność naśladowania ekspresji twarzy rodzica. Kto nie wierzy, niech zajrzy do książeczki „Twoje zadziwiające maleństwo”, gdzie zilustrowane jest to serią zdjęć.
Żadnego rodzica chyba nie trzeba o tym przekonywać- patrzenie na własne dziecko jest fascynujące, ponieważ od urodzenia jego reakcje są tak zróżnicowane, interesujące, podtrzymujące kontakt.
Uwielbiam obserwować maleńkie dzieci w ich wyrażaniu siebie, w ich porozumiewaniu się z rodzicami. Czasami też zdarza mi się widzieć, że w tej komunikacji już w tak wczesnym okresie zgrzyta: dziecko przekazuje jedno, a rodzic tak zafiksowany jest swoim widzeniem świata, że nie przyjmuje za dobrą monetę odczuć dziecka.
Czasami mamy tak są skupione są na karmieniu piersią bądź na innym aspekcie opieki, że mają ogromną trudność z odczytaniem sygnału wysyłanego przez dziecko: „Nie chcę jeść!” lub „Przestań! Nie potrzebuję tego!” Już noworodek potrafi odpychać się od piersi, krzywić, gdy się go przystawia do niej, wypychać ją językiem, w inny sposób okazywać swoje niezadowolenie, że jest się niezrozumianym. Czasami w tą grę między dzieckiem a mamą jestem wmieszana z tej racji, że się mnie zaprasza do pomocy jako konsultantkę. Żebym uczyła karmić piersią.
Niekiedy widzę wyraźnie, że dziecku chce się odbić: wykrzywia się, niepokoi, pręży jakby samo chciało się podnieść, odwrócić, a jestem poproszona o pomoc w przystawieniu do piersi. I niełatwą mam wówczas rolę, żeby przekazać, że nie zawsze, gdy dziecko płacze, chce ssać. Przystawianie dziecka do piersi, gdy chce mu się odbić albo coś mu dokucza bywa siłowaniem się z nim. Nie warto tego robić.
Próbuję więc odczekać, zaproponować podniesienie, opukanie delikatne plecków, ew. położenie na brzuszku do odbicia, przyjrzenie się dziecku.
Gdy dziecko z bólem w głosie płacze, mogę zaproponować chwyt antykolkowy, ponoszenie maleństwa, ułożenie w pozycji fasolki.
Karmienie wówczas nie wychodzi, bo ma nie wyjść. Kiedy dziecku chce się ulać, ono się broni przed nakarmieniem, bo mu niedobrze. Też bym się broniła przed zjedzeniem kolejnych kęsów, gdyby jedzenie podchodziło mi pod gardło. Moją rolą więc będzie próba przedstawienia młodej mamie różnorodności potrzeb dziecka, że nie na każde kwilenie musowo przystawiać do piersi, sposoby radzenia sobie z różnymi płaczami, uwrażliwienie na odczytywanie tych płaczów. Często przeszkadza mamom w dobrym odbiorze rodzaju płaczu dziecka jej stres, jej obawa przed tym płaczem, a nawet przed niepokojami dziecka, przed byciem spostrzeganą jako zła matka. Więc jak najszybciej zestresowana mama stara się „zatkać” piersią kochane usteczka, żeby nie kwiliły tak dotkliwie, nie jęczały, nie krzyczały. Pierś staje się więc swego rodzaju tłumikiem. A płacz zamiast się uspokoić, staje się jeszcze większy po oderwaniu się dziecka od piersi.
Owszem większość dzieci potrzebuje być karmiona piersią często i zwłaszcza w okresie nadprodukcji (zwłaszcza nawału) mama może zaproponować possanie również według własnych potrzeb. Jednak żadne z dzieci nie potrzebuje stale wypijać kolejnej porcji mleka w momentach, kiedy to mleko podchodzi mu pod gardło np. na skutek połkniętego powietrza. W sytuacji, kiedy boli je coś, też niekoniecznie musi chcieć się pocieszać jedzeniem, czasami przyjemniejsze będzie utulenie, noszenie, masowanie.
Rodzice nierzadko potrzebują przepracować własne uczucia rodzące się, gdy dziecko płacze. Dlaczego się boją płaczu własnego dziecka? Co im ten płacz przypomina? Czy czują się mu winni i dlaczego? Co chcą udowodnić swoim zachowaniem?
Płacz dziecka nie jest przeciwko rodzicom- nie warto wchodzić w spiralę walki z własnym potomstwem.
Płaczu malucha bać się nie trzeba, ale nie trzeba też dziecka do niego doprowadzać. Najczęściej noworodki pod względem karmienia są kulturalnymi osobami. Głodne, zanim zaczną płakać najpierw szukają (odruch szukania), kręcą głową na boki, mlaskają, wkładają piąstki do buzi. Wówczas najłatwiej je przystawić do piersi- gdy są jeszcze spokojne. Gdy ulewa im się, odbija- zachowują się nieco podobnie, ale z większym niepokojem. Kiedy mleko podchodzi pod gardło, nic dziwnego, że zaczynają intensywnie je przełykać, mlaskać, ale jest to nieprzyjemne, więc często pojawia się oprócz tego krzyk, niepokój, prężenie ciała. Tego prężenia i niepokoju nie ma, gdy dziecko jest głodne.
Współczuję serdecznie współczesnym mamom, bo nie dość, że wsparcie w karmieniu piersią bywa mizerne, to jeszcze rady udzielane ad hoc nieadekwatne. Matka zamiast skupić się na potrzebach swojego malucha, wysłuchuje wątpliwości innych co do jej własnego karmienia. I jak tu nie popaść w jeszcze większe wątpliwości!
Dzieci, których mamy mają za szybki wypływ z piersi płaczą często podczas karmienia lub po karmieniu: a dotyczy to większości kobiet z naszej populacji. Jak łatwo dać sobie wówczas wmówić, że to z powodu, że dziecko się nie najada, że ma się zły pokarm, że zjadło się coś niewłaściwego. Zwłaszcza gdy brakuje nam akceptacji i cierpliwości dla tego typu zachowań dziecka. A są one normalne. Owszem można starać się pomagać dziecku, łagodzić tego typu sensacje: podnosić nawet kilkakrotnie po jedzeniu (lub w trakcie jedzenia) do odbicia, karmić pod górkę (dziecko wyżej od piersi- duże podparcie pod plecy), karmić często i krótko zamiast długo i w odległych odstępach czasowych, odciągać przed karmieniem odrobinę pokarmu, żeby piersi nie były zbytnio przepełnione. Jednak stosowanie nawet licznych sposobów pomagania sobie i dziecku nie sprawi, że dziecko w ogóle nie będzie płakać. Dziecko zwyczajnie ma prawo płakać, bo jest niedojrzałe, nie umie w inny sposób wyrażać swoich uczuć. Tak jak my mamy prawo przeżywać trudne uczucia, bo ten świat jest niedoskonały, grzeszny.
Uczenie się komunikacji z własnym maleństwem to niekiedy długa droga, czasem niełatwa, ale jakże fascynująca.
Dla początkujących w karmieniu piersią proponuję więc wsparcie Matki Bożej Karmiącej 🙂 To bardzo konkretne, cierpliwe wsparcie. No i nie do pogardzenia będzie ludzkie wsparcie: warto o nie prosić i samej go udzielać.
6 lipca 2011 o godz. 10:03
jak zwykle swietny tekst izo 🙂
a ja sie dopisze w sprawie zbyt szybkiego wyplywania mleka. bo u mnie jet to baaardzo duzy problem. ale drugie dziecko cos mi pokazalo i razem z kolejnym mnie duzo nauczyly. jeszcze wiecej patrzec i sluchac. mamy wbite do glowy jak powinno byc prawidlowo przystawione dziecko. ale one same wiedza co robic lepiej niz my!!! moi synowie do piersi, ktora ich topila podchodzili podobnie: najpierw tracanie jezykiem, zeby mleko sikajace sie wylalo, potem jak mniej sikalo zaczynalo sie „calowanie” z brodawka i takie cmokajace spijanie, potem troszke glebiej i jak juz mozna jesc to sie zasysali jak nalezy. ot! dziecko madrzejsze niz nam sie zdaje. i zupelnie nie walczac o „prawidlowe” przystawianie najmlodszego przezywamy trudny okres dosc spokojnie, bez obrazen, oblozeni pieluchami 😉 gdybysmy tylko wiedzieli o tym przy pierwszym synu… eh
6 lipca 2011 o godz. 22:30
Fajnie to opisałaś, Monika. Mi się równocześnie przypominają sytuacje,kiedy mamy z takim mega szybkim wypływem były przekonane, że nie umieją przystawiać dziecka do piersi, że mają za mało pokarmu, za „słaby”, itd.
7 lipca 2011 o godz. 09:14
Odnośnie karmienia – jeszcze środowisko potrafi wpłynąć na matkę. Moja koleżanka niedawno urodziła synka, rozmawiałam z jej mamą. I ona się przejmuje, że gdy jej wnuczek jest karmiony piersią to nie widać, ile zjada, i tradycyjnie, że mleko z piersi może być za chude 😉
A z kolei kolejna koleżanka przy nadziei w ogóle nie planuje karmić piersią.
7 lipca 2011 o godz. 21:46
Masz rację, środowisko wpływa na matkę i to często bardzo silnie. Niejednokrotnie z powodu takich rad typu „mleko za chude”, „za tłuste”, „za mało go”, „za dużo” matka kończy przedwcześnie karmienie. Też dostawałam swego czasu tego typu rady. Też babcia mi sugerowała, że mam za chude mleko, skoro dziecko chce ssać tak często.
Różne bywają motywy kobiet w ciąży, że nie chcą karmić. A Twoja koleżanka jaki ma powód? Zdarza się, że np. z powodu molestowania seksualnego w dzieciństwie kobieta nie chce karmić. Czy będzie się tym chwalić? Oczywiście nie. Można zachęcić, można pomóc, jeśli ktoś jest otwarty na pomoc. Ale i to nie zawsze się udaje.
9 lipca 2011 o godz. 19:00
Sądzę, że w jej przypadku jest to chęć powrotu do pracy. Nie przytoczę dokładnie jej słów, ale pewnie się z nią jeszcze spotkam.
Młodzi ludzie czasem z różnych powodów mieszkają z rodzicami. I nie dziwię się, że młoda, niedoświadczona matka po takim „truciu” o jakości mleka zaprzestaje karmienia.
Ale to jest osobisty temat, nie wiem, czy wypada pytać, jak jest dziecko karmione.
10 lipca 2011 o godz. 22:22
Czy karmienie piersią jest osobistą sprawą? Hm, mam wątpliwości co do tego. I tak, i nie. Jest osobistą, bo zamiast kobiety nikt jej nie podejmie, bez udziału matki i dziecka nie będzie karmienia. Ale zarazem nie jest to sprawa osobista, tak jak nie jest wyłącznie osobistą sprawą jedzenie człowieka. Bo dziecko ma nie tylko mamę, ale i tatę, i dziadków często. Oni też zazwyczaj są zainteresowani zdrowiem swojego dziecka, wnuka.
Jeśli przeciwko karmieniu piersią jest pójście do pracy, to warto obalać mit, że nie da się połączyć pracy zawodowej i karmienia piersią. Da się to zrobić, chociaż nie zawsze. Znam mamy, które wracały do pełnoetatowej pracy po 2 i 3 miesiącu od urodzenia i wykarmiły dzieci wyłącznie swoim mlekiem do ukończenia przez nie pół roku, a następnie kontynuowały karmienie nie-wyłączne.
16 lipca 2011 o godz. 13:59
Bardziej mi chodzi o to, że może nie wypada pytać kobiety, jak karmi swoje dziecko (piersią, czy butelką). Może być to niemile przez nią odebrane (np. czy zadając to pytanie niejako nie wtrącam się w jej decyzje wychowawcze?).
A jeszcze opiszę parę innych sytuacji związanych z karmienie, na jakie się natknęłam.
– karmienie dziecka przez miesiąc, dwa, trzy (mleko się skończyło).
– niezadowolenie babci z długiego karmienia. Koleżanka na studiach urodziła dziecko, i potem przyjechała z ponad roczną, biegającą pociechą na egzamin. Na korytarzu KUL-u kucnęła i podała stojącemu maluchowi pierś. Babcia n.in do mnie: „ile ona będzie jeszcze karmić” + komentarz o jakości mleka.
20 lipca 2011 o godz. 20:23
Ja się zgłoszę, jako ta, co wróciła wcześnie do pracy, a karmiła piersią. Syn (moje pierwsze dziecko) miał chyba 3,5 miesiąca, jak musiałam iść do pracy. Do pół roku był tylko na piersi, a potem długo jeszcze też głównie na piersi, bo praktycznie wszystko, co mu podawaliśmy kończyło się wysypką alergiczną :/
Da się, naprawdę – choć zawsze, jak wysiadałam z windy czułam, że mooocno cieknę 😉
Na szczęście z córką nie musiałam iść do pracy tak od razu. Na szczęście – bo jednak dużo fajniej jest, jak może się z dzieckiem być. Ale jak się nie może, to tez się da 🙂