15 grudzień
Dorastanie rodzica
Dzieci rosną- taki truizm. Ale my powinniśmy wraz z nimi rosnąć jako rodzice podejmując nowe wyzwania, zadania, pracując razem. Bez zafiksowania na wcześniejszym etapie życia, na wcześniej nabytych umiejętnościach.
Z obserwacji rodziców dzieci szkolnych wyciągam wnioski, że jakoś podatni jesteśmy na zafiksowanie na jedzeniu, karmieniu, kontrolowaniu tego, tak jakby dzieci same miały tendencje do zagłodzenia się. Mamy skłonności do podejrzewania ich, że zjedzą za mało, że będą słabe, głodne, jeśli nie będziemy nalegać, zachęcać, dogadzać.
Czasami wygląda to żałośnie. Mama uznaje konieczność istnienia sklepiku szkolnego z samymi śmieciami żywieniwymi, „bo jej synek nic innego nie zje, jak nie kupi sobie czekoladowego rogalika i chipsów”. Wygląda to dość niedojrzale, gdy ojciec ośmioletniego chłopaka dobrze rozwiniętego, wcale nie chudego domaga się szczególnej opieki nad jedzeniem syna (dzieciaki same sobie nakładają na stołówce). Czy rzeczywiście zdrowy nader dobrze rozwinięty ośmiolatek tego potrzebuje? Nie sądzę. Jakoś widzę zafiksowanie na tym etapie w gruncie rzeczy niemowlęcym, kiedy to jedzenie, spanie, przytulanie jest rzeczywiście niesłychanie ważne dla dziecka. Później już coraz mniej, choć w okresie poniemowlęcym ma dalej dość duże znaczenie, ale jednak stopniowo się zmniejszające zwłaszcza po 18 miesiącach.
Osobiście zafiksowana jestem na karmieniu piersią szkoląc się w tej materii od dłuższego czasu. Docenienie jednak tego daje mi jednak pewne dowartościowanie zdolności dziecka do tzw. samoregulacji. Karmiąc piersią nie mierzymy, nie odmierzamy, nie kontrolujemy ilości zjedzonych mililitrów, częstości, długości karmień, a dzieci rosną wspaniale (a przynajmniej nie ma powodu, by to robić, gdy dobrze rosną). Dlaczego i w późniejszym czasie miałyby tego nie robić?
Dążąc do kontroli nad tą sferą życia, zamiast do oddawania jej dziecku, w pewnym momencie dojdziemy do etapu, że będziemy biadolić nad niedojadaniem i nastolatka, a potem dorosłego. Skoro przez osiem lat ten problem spędza nam sen z oczu, to dlaczego kolejne osiem lat nie mielibyśmy się się tym zamartwiać? Po prostu jest ryzyko, że pewne sposoby myślenia wejdą nam w krew.
W wychowaniu ważniejsze jest dążenie do samokontroli niż do kontroli. W różnych dziedzinach życia schodzi nam to z oczu.
15 grudnia 2011 o godz. 15:06
Niestety, niektórzy „mierzą” ilość mleka zjedzonego z piersi. Matki mówią, że mają za mało pokarmu i ich dziecko się nie najada, więc trzeba je dokarmiać. Jak się dziecku poda butlę. to przynajmniej widać, ile zje 😉
Jedna z babć mi kiedyś tak powiedziała, że z piersi to nie wiadomo ile dziecko (jej wnuczek) zje 😉