25 marzec
Rodzenie to też odpoczywanie
Skurcz – przerwa – skurcz – przerwa…
Takim tokiem płynie poród: trybem pracy i odpoczynku między skurczami czyli czasem pracy. Żeby ta praca była skuteczna, odpoczynek musi być wystarczający, głęboki, odprężający.
Znamy tę zależność z doświadczenia codziennego życia: jeśli nie odpoczniemy właściwie, praca jest bardziej wyczerpująca, mniej zadowalająca, bardziej nużąca. Dlaczego nie miałoby być tak również podczas porodu? Zwłaszcza że Pan Bóg (dla niektórych: natura) tak właśnie zaplanował poród jako naprzemienny ciąg pracy i wypoczynku.
Czasami dlatego tak trudno rodzi się w szpitalu: nie każdy umie w danych warunkach odprężyć się. Czasami i we własnym domu rodząc trudno odpocząć, gdy tak jest się przejętym myślami o porodzie, tak podekscytowanym nowym spotkaniem z dzieckiem, że ani się myśli odpoczywać. Wszystko się robi, żeby tylko urodzić oprócz pozwalania sobie na wytchnienie. Konsekwencje niekiedy bywają takie, że brakuje sił na finiszu.
Podawana w kroplówce sztuczna oksytocyna podawana ciągle sprawia, że odpoczynek staje się niemożliwy: skurcze często się zlewają w jeden nieprzerwany skurcz. Gubi się to, co daje naturalny poród: czas na wytchnienie, złapanie rytmu, poddanie się unoszącym nas coraz większym falom.
Poród to dobry czas na modlitwę: właśnie modlitwę w rytmie pracy i odpoczynku. Czasami jest to modlitwa lamentacji, gniewu, czasem uwielbienia, ale Pan Bóg przyjmuje i nasze jęki, i krzyki, i każdą inną pokorną modlitwę.
Pan Bóg daje dziecko, Pan Bóg daje też poród. Dopuszcza też, że ten poród jest taki lub inny.
5 września 2012 o godz. 15:27
Witam
Moja córeczka urodziła się równo miesiąc temu, to była gorąca niedziela. W sali porodowej siedziałam niedaleko otwartego okna. Pamiętam, że w przerwach między skurczami owiewały mnie przyjemne podmuchy lekkiego wiatru – odbierałam to wtedy jako ochłodę i wsparcie od samego Pana Boga. Nie zdążyliśmy tego dnia pójść na mszę świętą, ale za to Pan Bóg przyszedł do nas w postaci naszego dziecka.
Właśnie odkryłam ten blog i bardzo za niego dziękuję.
Powodzenia, pozdrawiam!
9 września 2012 o godz. 20:18
Pięknie to napisałaś. Ech, ten symboliczny wiatr…