26 kwiecień
Wody i błony

Dlaczego położne domowe zazwyczaj nie przebijają błon płodowych:
- dla bezpieczeństwa dziecka: jest to naturalna bariera przed zakażeniem, przed urazami główki, przed komplikacją mogącą się pojawić, gdyby poza łożysko wychodziły tzw. naczynia błądzące;
- bo doceniają zdolności matki i dziecka do rodzenia/się: w naturalnym porodzie nie trzeba niczego przyśpieszać; spokój i cierpliwość mają sens, gdy zachowana jest fizjologia czyli stan zdrowia.
A dlaczego położne domowe niekiedy (o wiele rzadziej) przerywają błony płodowe:
- gdy dziecko potrzebuje szybciej wyjść na świat, by się wreszcie dotlenić; czyli gdy mamy podejrzenie, że dziecko może być niedotlenione i potrzeba mu pomóc wyjść na świat;
- gdy błony samoistnie nie pękają po 1 okresie porodu czyli przed parciem, można je przerwać (ale nie trzeba!);
- gdy dziecko urodzi się w błonach, trzeba mu pomóc wreszcie wyjść na zewnątrz 🙂 dość już tego wodnego trybu życia 🙂
Jeśli spodobał Wam się ten temat i jeszcze chcecie pogłębić wiedzę w tym temacie, można zajrzeć tu:
21 kwiecień
Nie pękaj! Nie jesteś orzechem. Kim jesteś?

Od 2 matek, jednej w stanie błogosławionym, drugiej rodzącej usłyszałam stwierdzenie, że ich drogi rodne są wąskie, więc muszą pęknąć podczas porodu. Od rodzącej z kolei wyrazy niepokoju: jak się zmieści dziecko na zewnątrz? i czy się zmieści?
No właśnie: czy my jesteśmy jak orzechy, żeby pękać, kiedy ono przychodzi na świat?
No więc przyglądam się na zachowanie tych matek, które właśnie nie pękają wydając na świat swoje dzieci.
Czego się od nich możemy nauczyć:
- Uśmiechają się one do swojego dziecka, do męża, czasem do położnej;
- Pozwalają się rozśmieszyć; i same wymyślają powody do śmiechu;
- Pozwalają sobie na wydawanie niskich dźwięków podczas wydechu, co czasem jest postękiwaniem, czasem śpiewem porodowym, innym razem pojękiwaniem; w każdym razie ich usta są luźne, otwarte, miękkie- nie są z całą pewnością zaciśnięte ani ich usta, ani zęby; a rozluźnienie okolicy ust, szczęki wpływa na rozluźnienie mięśni dna miednicy;
- Pozwalają wykonywać sobie różne drobne ruchy miednicą, biodrami, są aktywne, potrząsają biodrami, swobodnie nimi ruszają, nie tkwią sztywno w jednym miejscu, tylko dają sobie możliwość częstej zmiany pozycji, co sprawia, że mają rozluźnione ciało; a rozluźnione ciało, to miękkie podatne na rozciąganie tkanki; jest to więc swoisty taniec porodowy, jaki tańczy matka na przyjście na świat swojego dziecka; czyniąc tak pomaga mu też skutecznie wysuwać się na zewnątrz, przekręcać się w drogach rodnych;
- Pozwalają i zachęcają swojego męża, by rozluźniał je: masując, pieszcząc;
- Otwierają swoje drogi rodne, tak jak otwierają serce dla dziecka, nie zaciskając ich nerwowo; czują swoje ciało, swoje dziecko, wychodzą mu naprzeciw rozluźniając się i ciesząc się na to spotkanie;
- Rezygnują z nerwowego: „A czy nie jestem za wąska? Jak się zmieści to dziecko?” Bo wiedzą, że mają zdolności: otwierania się, powiększania, rozwierania, rozciągania. Wiedzą, że są elastyczne i pracują nad tą elastycznością przed porodem przez: masaż krocza, zjadanie wystarczająco dużych dawek witaminy C (nawet 4 g, bez wywoływania rozwolnienia), która jest odpowiedzialna za produkcję kolagenu, który jest potrzebny dla zachowania elastyczności, picie lub łykanie zażywanie w kapsułkach oleju z wiesiołka;
- Te matki, które nie pękają, pozwalają sobie też nierzadko rodzić w ekstazie, są skupione na rodzeniu, na dziecku, dają się porwać darowi rodzenia, pozwalają sobie odczuć, że poród może być ekscytujący, czuły, przyjemny, rozkoszny. Pozwalają sobie odczuć, że Pan Bóg stworzył poród bardzo dobry i cenny, więc nie pozwalają sobie go odebrać przez zbytnie wtrącanie się do niego, dyrygowanie nim.
Kochane, drogie matki oczekujące narodzin Waszych dzieci,
jesteście jak kwiaty.
Nie jak orzechy. Mięśnie Waszych dróg rodnych uczyńcie miękkimi, radosnymi, powiększającymi się na przyjście Waszych dzieci. Nie musicie zazwyczaj nic robić, żeby śpieszyć się z rozchylaniem tych płatków. Tak jak wy możecie płynąć na fali porodu, tak pozwólcie luźno płynąć Waszym dzieciom miękko ku Wam.
Płatki waszych mięśni mają prawo rozchylać się
po-wo-li
i spo-koj-nie,
żeby przygotować wasze dziecko
do stopniowego wyjścia w nowy nieznany świat.
Jesteście w stanie to zrobić.
Z Bożą pomocą.
Bo Bóg się zna na tym, co stworzył jak nikt inny.
A tu głos, jak się rodzi bez pękania, spinania we własnym domu:
21 kwiecień
Zmartwychwstał Pan!
Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pana Jezusa, a nie kaczuszki, kurczaczka, śmingusa, życzę moim Czytelniczkom (o Czytelnikach nic mi nie wiadomo- jeśli są, to im też życzę) wszelkich łask Bożych potrzebnych w drodze do Nieba i otwarcia na wolę Bożą, która jest pełna radości i nadziei.
31 marzec
Zdezynfekowane życie?

W latach 70-, 80-, a nawet w wielu szpitalach w latach 90-tych zabierano po urodzeniu dziecko od matki, bo ona taka niesterylna. I izolowano dziecko od matki przynosząc je tylko co 3 godziny w dzień na karmienie, aby dziecko mogło przebywać we wspaniałych czystych sterylnych warunkach szpitalnych z dala od „brudnej” matki. Efektem tego był i jest wysyp chorób alergicznych u dzieci, a w wieku późniejszym u dorosłych. I traumy, często wypierane (bo boli!), u matek.
Potem pojawiły się inne pomysły, wytyczne dla położnictwa. Okazało się, że szpitalna flora bakteryjna jest dużo bardziej zjadliwa niż matczyna, że oddzielenie dziecka od matki jest bardzo niekorzystne w pierwszym godzinach i dniach po porodzie z wielu względów. Że matczyna flora bakteryjna jest korzystna dla dziecka. Że jest probiotyczna, a więc bardzo zdrowa dla dziecka.
A potem przyszedł wirus-celebryta… i położnictwo znów cofnęło się o 20 lat wstecz (a może i dłużej?- znajome położne szpitalne twierdzą, że znów stało się położnictwem przemocowym). Wraz z całą medycyną. Z powodu zafiksowaniu się na dezynfekcji, izolacji, maseczkach. Zapomniało o wadze, ogromnym sensie probiotycznych organizmów, kontaktu międzyludzkiego, dotlenieniu.
I proszę bardzo, co obecnie odkryli japońscy naukowcy:
Otóż na podstawie badania (bagatela!) 78 915 par matka-dziecko w ramach Japan Environment and Children’s Study wyciągnięto ciekawe wnioski dotyczące dezynfekcji dokonywanej przez matki w stanie błogosławionym. Matki, które stosowały środki dezynfekcyjne od 1 do 6 razy w tygodniu będąc w stanie błogosławionym, rodziły później dzieci, które były znacznie bardziej narażone na astmę lub alergiczne stany zapalne skóry w porównaniu z matkami, które nie stosowały tychże.
Kto odpowie za bezrefleksyjne namawianie wszędzie, zawsze i każdego do dezynfekcji rąk podczas minionej pandemii wirusa-celebryty? Za wzrost odsetka dzieci rodzących się z różnymi alergiami na skutek wyjałowienia skóry matki oraz wdychania przez nią niezdrowych oparów środków dezynfekcyjnych? Nikt nie odpowie. Ale wiadomo, kto będzie się z tym zmagał z całą pewnością: dzieci i rodzice.
Życie nie znosi próżni.
Jeśli likwidujemy probiotyczne organizmy zasiedlające naszą skórę, śluzówki, przewód pokarmowy, w to miejsce przychodzą sobie wredne zarazki i broją, łobuzują, że „hej”.
Dlatego wypróbowałam ostatnio mydło probiotyczne i mogę polecić z czystym sumieniem, ponieważ okazało się również bardzo wydajne, gęste, starczyło kilkakrotnie dłużej niż wcześniej stosowane przeze mnie mydła sklepowe (jeśli uważacie, że to nieuprawniona reklama, to możecie pominąć ten link i znaleźć albo stworzyć własne mydła z probiotykami, świetne np. byłyby te z naturalnymi olejkami eterycznymi):
Do higieny intymnej zaś w ogóle nie trzeba używać żadnych mydeł, aby nie usuwać ochronnej flory bakteryjnej broniącej nas przed zakażeniem dróg rodnych. Jeśli potrzeba wspomóc tę florę, można polecić dla małych i dużych kobiet podmywanie się wodą z dodatkiem naturalnego octu jabłkowego (1 łyżeczka na 1 filiżankę wody) lub z dodatkiem zsiadłego mleka. Błędem jest golenie wzgórka łonowego- zwiększa to również prawdopodobieństwo zakażenia i osłabia prawidłową probiotyczną florę bakteryjną. Badania pokazują, że kobiety, które golą swój wzgórek łonowy, mają znacznie więcej nieprawidłowej flory bakteryjnej i grzybicznej, a znacznie mniej flory probiotycznej służącej utrzymaniu zdrowia.
W życiu nie warto bać się życia.
Ono jest najlepszym, co może nam się przydarzyć. Pan Bóg wiedział co robi, stwarzając nas tak, a nie inaczej.
29 marzec
Poród w domu- Lublin i okolice

„Osoby, które nigdy nie widziały
porodu w domu,
a mimo to czują się kompetentne,
by opowiadać się przeciw niemu,
przypominają geografów kreślących opisy krajów,
w których nigdy nie postawili stopy”
dr Marsten Wagner
(perinatolog, epidemiolog, orędownik niezależności zawodowej położnych)
Poród w domu to inna jakość.
Poród w szpitalu to: udzielanie wywiadu medycznego, kiedy masz skurcze, leżenie pod KTG, kiedy masz ochotę zmieniać pozycję, stosowanie się do standardów szpitalnych, odwiedziny tych, których nie zapraszałaś do swojego porodu: nieznanych lekarzy, położnych, salowych, studentów, bycie „dobrą pacjentką”, często rodzenie po indukcji czyli w czasie, kiedy Twoje dziecko i twoje ciało nie były na to gotowe.
Poród w domu to: skupienie się na meritum sprawy.
Bo:
-wywiad medyczny przeprowadzić można podczas kwalifikacji czyli około 3-4 tygodnie wcześniej;
-we własnych kątach, gdzie kobieta czuje się bezpiecznie, może łatwiej pozwolić się porwać fali skurczów czyli ekstazie porodowej i nie walczyć z nią;
-poród w domu to sztuka czekania, cierpliwości, świętowania narodzin człowieka; czasem pieczenia szarlotki przy 6-7 centymetrach rozwarcia 🙂 i jedzenia jej między partymi (tak, tak :); lub gotowania rosołu mocy i wspólnego jedzenia go tuż po porodzie 🙂
-to czas na błogosławieństwo nowonarodzonego i dzielenie się radością, jak i trudem i podtrzymywanie w nich;
-to „echo” poczęcia dziecka, gdy pocałunek małżeński tak pięknie zapraszał, otwierał i otwiera.
W porodzie domowym czekanie ma swoją wartość, sens, spokój.
I wymaga uszanowania i cierpliwości, i zaufania.
Bo miłość jest cierpliwa.
Jak bardzo jestem wdzięczna za zaufanie i zapraszanie mnie do Waszego macierzyństwa, jego cudu, trudów i radości 🙂
Nawet jeśli aktualnie nie oczekujecie na narodziny dziecka, zapraszam do zapisywania się do położnej środowiskowej Domu Narodzin lub skontaktowania się ze mną (w celu przekazania papierowej wersji dokumentów): tel.: 501-218-388.
Warto wiedzieć, że wsparcie położnej wg polskiego prawa należy się każdej kobiecie od narodzin do śmierci, a chłopcom do 6 tygodnia po narodzinach.
Zawód położnej uprawnia zarówno do edukacji, wspierania fizjologii, elementów diagnozy i leczenia, rehabilitacji.
21 marzec
Czego ci … nie powie

W miejsce kropek wstaw konkretny zawód, który mam na myśli.
Czy macie żelazne zdrowie?
Oj, to żelazo wcale nie musi być takie zdrowe, jeśli:
- jego nadmiar może być teratogenny w 1 trymestrze stanu błogosławionego (czy ktoś uprzedził Was o tym zalecając suplementy dla kobiet w ciąży?); czy nie bierzesz nadmiarowo, nie dowiesz się bez badania ferrytyny i poziomu żelaza w organizmie;
- z badań z kolei można się dowiedzieć, że branie żelaza przy wysokim poziomie ferrytyny i żelaza w organizmie może być nawet rakotwórcze.
No to może, jeśli mamy niski poziom hemoglobiny i erytrocytów, lekarz powinien nas odesłać na badania właśnie ferrytyny i żelaza w organizmie? Który lekarz tak robi?
Często niski wynik hemoglobiny i ilość erytrocytów nie wynika wcale z braku żelaza w organizmie (chyba, że chodzi o wege- mamę), tylko z innych niedoborów: witaminy C, kwasu foliowego, witaminy B12.
Kwas foliowy i witaminę B12 warto wybierać naturalne lub jeśli wspomagamy się suplementami, to w formie metylowanej czyli metylofolinę i etylokobalaminę (B12). Witamina B12 czasem jest słabo przyswajalna z przewodu pokarmowego, stąd bywają sensowne zastrzyki z tąże witaminą.
Często też niski poziom w/w parametrów krwi wynika również z łączenia żelaza w diecie z: kawą, herbatą, glutenem, przetworami mlecznymi, które utrudniają przyswajanie żelaza.
No to życzę Wam żelaznego zdrowia 🙂 I przemyślanych wyborów!
9 marzec
Wyposażenie dla matki niezależnej

Nawet jeśli zamkną Ci sklep,
zabraknie pieluch jednorazowych
lub zabraknie na pieluchy jednorazowe,
to pozostaną pieluchy wielorazowe: j/w formowanki lub zwykła tetra, flanela, ochraniacze.
Dlaczego zachęcam matki, żeby sięgnęły do pieluch wielorazowych:
- ze względu na empatię w stosunku do swojego dziecka; pomyśl jak czułabyś się, gdyby Cię zapakowano na 2 lata do sztucznych, pełnych chemikaliów nieprzepuszczalnych majtek- infekcja i odparzenia różnorodne murowane;
- tak jak zachęcamy do korzystania dla niemowląt z ubrań 100% naturalnych (lub choćby zbliżony skład), tak samo w przypadku pieluch;
- dlaczego brakuje napisanego składu na większości pieluch jednorazowych? Bo gdybyśmy go czytali i przejęli się, to dzieci nie dostałyby nigdy takich chemicznych pieluch, np. ze względu na jeden ze składników pieluch, który wycofano z tamponów; czy dzieci są mniej wrażliwe niż ich mamy?
- bo dzieci potrzebują, żeby się nimi często zajmować!;
- bo obserwując zawartość pieluchy, mamy pewien wgląd w stan zdrowia dziecka.
I nie chodzi, żeby się tym zamęczyć.
Bo zmieniając pieluchę, jest doskonała okazja, żeby z młodym człowiekiem się bawić, wygłupiać, pośmiać, pomasować go. Tak zadbana młoda osoba rozwija się w tempie ponaddźwiękowym. Bo jak wiadomo, najlepszym sposobem na rozwój dla dziecka jest właśnie zabawa.
8 marzec
Na co zawsze pozostanie miejsce…

Jeśli wybierzemy w naszym porodzie:
- najlepszego lekarza;
- najlepszą położną;
- najlepsze miejsce: dla jednego to może być szpital, dla innego dom, dla innej jeszcze osoby Dom Narodzin;
- najlepszy sprzęt;
- i inne najlepsze elementy,
to zawsze jeszcze pozostanie miejsce na:
ZAUFANIE.
Zaufanie do Boga, do ludzi, do siebie samej. Czyli miłość, która na tym świecie nie daje 100% gwarancji.
Zostałam dziś nieco zaskoczona przez pewną porodową historię.
Trudną.
Wymagającą.
Chyba nie do końca „przegryzioną” przez osobę pytającą.
I nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania.
I nie zapewniam w porodzie 100% bezpieczeńtwa.
Takiego bezpieczeństwa udzielić może tylko Pan Bóg.
Takie jest całe nasze życie.
Położna domowa w porodzie może zaledwie i aż:
- czuwać nad fizjologią i ją wspierać;
- zachęcać do otwierania się na dziecko, na tą nową sytuację, jaką jest macierzyństwo w trakcie i po narodzinach;
- diagnozować sytuację czyli rozeznawać ją czy pozostaje w granicach zdrowia;
- a jeśli poród podryfuje gdzieś w chorobliwe obszary, może wkroczyć z pomocą medyczną czy względem matki, czy dziecka na tyle, na ile jest uprawniona,
- może ponadto ufać Opatrzności i jej oddawać poczynania swoje i rodzących.
ŻYCIE
jest bowiem warte
przeżycia
i zaufania.
28 luty
KTG i inne badania
Jeśli któraś z Was (lub znajomych) potrzebuje badania KTG, badania moczu, poziomu glukozy, CRP i innych w warunkach domowych, zapraszam do korzystania z mojej oferty – Lublin i okolice.
Położna domowa Iza, tel. 501-218-388