Co łatwiej?

Fotografia: Katarzyna Gumowska

Popatrzcie i rozważcie, co się stało w ciągu tygodnia z katolickimi kościołami w Polsce. Co się ostatnio dzieje w naszym kraju?

I zastanówcie się:

  • Łatwiej jest ludzi zniechęcić, by uczestniczyli w jakimś dobru czy zniechęcić? Vide: jak łatwo było zniechęcić ludzi do uczestnictwa we Mszy Świętej!
  • Łatwiej jest ludzi zastraszyć, zaniepokoić czy dodać ducha, napełnić gorliwością?
  • Łatwiej jest osłabić zapał, wiarę czy ją budować?

Jak myślicie?

A jak już odpowiedziałyście sobie na to pytanie, to podejmijcie decyzję o tym, jak będziecie budować własną relację z dzieckiem.



Leczymy się niczym?

Ładne kiszonki?

Poeksperymentujcie z kiszonkami, bo świetnie wzmacniają odporność.

A jak się ich zbytnio nie rozdrobni, to cieszą oko kolorem, podniebienie chrupkością.

Robiłam z dziećmi. Dawno już.

Ponieważ temat wirusowo-epidemiologiczny jest na tapecie chcę Was ostrzec, byście nie leczyły siebie ani swoich dzieci „niczym”.

Najbardziej obrazowo mówiąc leczenie homeopatią jest właśnie leczeniem niczym.

Pięknie to wyjaśnia ten ciekawy farmaceuta:

Homeopatię czyli pseudo-leczenie

 



Gratuluję!

Gratuluję, mamo karmiąca!

Dziś nie musisz się martwić, że zamkną ci Biedry i inne markety.

Nie musisz się martwić, że zamkną apteki.

Nie musisz się martwić, że wprowadzą zakaz swobodnego poruszania się.

To, czego potrzebuje Twoje dziecko masz przecież pod ręką.

I to jest bardzo pokrzepiające.

Już wiele razy polecałam wam „Politykę karmienia piersią.”

I teraz widząc te niespokojne zachowania Polaków, przypomniała mi się.

(Też trochę uległam tej zakupowej gorączce- wstydzę się- bo uważam to za niezbyt mądre.)

Autorka w/w książki Gabrielle Palmer opisuje historię z życia. Pewnej grupie kobiet z małymi dziećmi osadzonych w azjatyckim obozie koncentracyjnym dane było mieć „instruktorkę”, która wyjaśniła im na czym polega laktacja. I pomimo ciężkich wojennych warunków, wszystkie kobiety z powodzeniem wykarmiły dzieci piersią.

Bardzo pokrzepiające.

A nawet gdyby jedzenie nam się skończyło, to zawsze pozostaje coś niezmiernie cennego i podnoszącego na duchu: uśmiech i dobre słowo!

Wasza doula-Fizula



Dlaczego nie warto się bać?

Fotografia: Katarzyna Gumowska

Kiedy zrezygnujemy z pielęgnowania własnych lęków, zaczynamy żyć pełnią życia.

I koronowiruskiem-świruskim chyba za bardzo daliśmy się wkręcić.

Tyle info o nim.

A to taki pyłek, który teraz jest, za chwilę już go nie będzie. I ludzie będą się pukać w głowę, po co było tak panikować.

Pewna osoba zajrzała na sanepidowską stronę PZH i zebrał dane dotyczące grypy i koronowirusa.

A ponieważ była spostrzegawcza, zobaczyła też, że Polskie Towarzystwo Wakcynologiczne inaczej liczy śmiertelność tych dwóch jednostek chorobowych.

Gdy zapytała, dlaczego tak się dzieje przytaczając dane z ICH strony, została zbanowana.

Ale jeśli zbadać te dwie choroby w ten sam sposób, okazuje się, że śmiertelność jest zbliżona.

Zresztą: przeczytajcie!

 



Na szczęście Panem jest Jezus, a nie żaden wirus- choćby był on w koronie

„Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym je macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją, ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choć jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?”

Mt 6, 25-27

I nie zarażajcie swoich dzieci przede wszystkim strachem.

Nie dajcie siebie zarazić strachem.

Bo „doskonała miłość usuwa lęk”.

Dlatego trwajmy przy Źródle miłości.



Już znajdziesz pokrzywę…

Już znajdziesz pokrzywę.

Już znajdziesz wiosnę.

Tylko wyjdź z domu i schyl się.

Nie zadeptuj tego, co wydaje Ci się trudne.

To może Cię wzmocnić.

Bardziej niż myślisz.

 

Dzisiaj wymyślony koktajl do zmiksowania:

  • 1 lub 2 garście pędów pokrzyw (o tej porze mogą być jeszcze listki z łodygami- w późniejszych miesiącach liście stają się zbyt łykowate)- pokrzywa jest naturalnym antybiotykiem; poza tym ma dużo żelaza, jest krwiotwórcza; oczyszcza też nerki;
  • 2 garście jagód (mrożonki o tej porze)
  • 1 gruszka
  • 3 banany
  • sok z cytryny
  • 3 plastry świeżego imbiru (jak ktoś nieprzyzwyczajony, to lepiej mniej na początek)
  • trochę wody do rozrzedzenia.

Dla tych, co się boją poparzenia- wiosenna pokrzywa parzy mniej. Można też się zaopatrzyć w grube gumowe rękawice- wtedy nie będzie w ogóle parzyć. Po zmiksowaniu przestaje parzyć 🙂 Po ugotowaniu- również!

Smacznego!



A Bóg widzi Twoje piękno…

Photo by Masaaki Komori on Unsplash

Życie jest pełne piękna.

Widzisz to?

Czego potrzebujesz, żeby to na nowo zobaczyć, dać temu wyraz?

W siódmym dniu stworzenia Bóg zobaczył, że człowiek jest bardzo dobry.

Zobaczył, że jesteś bardzo dobra i  bardzo piękna. Zauważył ciebie właśnie.

I dalej widzi.

Nawet, jeśli Twój obraz zakurzył się.

Wielki Post to więc czas wielkiego odkurzania.

Odkurz to, jak On widzi Ciebie. Odkurz Jego obraz w swoim sercu.

Bieganie z odkurzaczem po domu jest drugorzędne. Poczeka.

Ale Wielki Post nie poczeka.

Bo Twój Stworzyciel i Zbawca chce Twojego serca.

 



Ładna gąsienniczka?

Po tytule można by dojść do wniosku, że dziecinnieję.

Pewnie. Czemuż by nie? Kto z kim przestaje, takim się staje.

A ja nie ukrywam, najwięcej czasu przez ostatnie 20 lat spędziłam właśnie z dziećmi.

To moi mali nauczyciele.

Tryskający radością.

Zarażający entuzjazmem.

I ufnością.

Więc ewangeliczne „nie lękaj się!”, mam na wyciągnięcie ręki.

Nie ma co koronować wirusów, bakterii, bo one są nader przemijające.

W tym sezonie koronowirus, w tamtym świńska grypa, jeszcze chwilę wcześniej ptasia grypa.

Jaki strach będą zasiewać w przyszłych sezonach?

Znacie taką grę „Potwory do szafy”?

Świetna gra!

Nadaje się już dla maluszków, np. 3-latka, ale i ja, i nastolatki z przyjemnością w nią grają.

Zdradzę Wam tajemnicę.

Każdy potwór czegoś się boi!

Im straszliwszy potwór, tym bardziej zestrachany.

A najbardziej potwory boją się być wyśmiane oraz odnalezienia tego, czego się boją.

Jeśli odnajdziemy rzecz, której boi się potwór, wtedy staje się on nam posłuszny i ucieka grzeczniutko do szafy.

A takie potwory- wirusy też mają swoje potwory, przed którymi zwiewają gdzie pieprz rośnie.

Boją się:

  • sprawnie działającego układu odpornościowego;
  • boją się mleka mamy, bo jest tam masa przeciwwirusowych składników, np. przeciwciała, interferony itd;
  • trywialnej witaminy C, A, D;
  • mycia rączek;
  • zwykłych przypraw, np. tymianku, oregano, majeranku (już dla maluszków herbatka w sam raz), cynamonu;
  • bardzo groźnych przypraw: cebuli, czosnku, imbiru, goździków, czarnuszka, kolendra;
  • ziół: np. czarny bez, dziewanna, nagietek;
  • miodu, propolisu i innych pszczelich produktów.

Obserwując jak wiele błędów popełniłam w dawkowaniu dzieciom naturalnych „pomocy” w zwalczaniu infekcji, dochodzę do wniosku, że lepiej dać dziecku niemal zawsze mniej i częściej. Dla małego dziecka nawet kropelki się liczą, nie mówiąc już o łyżeczkach.

I w zgodzie z dzieckiem.- to zawsze procentuje pozytywnie.

No i warto pamiętać, że naturalne substancje przeciwwirusowe potrafią być naprawdę baaaaaardzo mocne.

Wątroba dziecka dojrzewa aż do 5 roku życia, więc nie ma dziwnych, że np. czosnek i cebulę (ciężko strawne) dziecko będzie długo oswajać. Naturalne będzie, że najpierw może zechcieć zaakceptować szczypiorek zanim polubi cebulę. Najpierw zaaprobuje kiszony czosnek lub sok z kiszonek, a dopiero później świeży.

Mleko mamy jest cudnym „oswajaczem” smaku. Zanim dziecko zje osobiście te różne przyprawy, już zakosztuje ich próbkę w mleku prosto z piersi. W drugim roku życia jest czas, o ile dziecko jest zdrowe, by dziecko śmiało zapoznawało się z bogactwem smaków, przypraw, łagodnych ziół obecnych w domowej kuchni.

To jest też czas przemycania tych „trudniejszych” smaków w „ulubionych” daniach.

No więc podzielę się z Wami dziejami pewnego przemytu.

Oczywiście nie zdradzę, kto był przemytnikiem, he he.

 

Otóż pewne dzieciaki bardzo lubiły gotowane zmiksowane  jabłka.

Jabłka się myje, wykrawa gniazda nasienne, kroi na duże kawałki (i to razem ze skórą!).

Gotuje się krótko z maleńką ilością wody (na samym dnie- tylko tyle, żeby się nie przypalały).

Potem studzi i blenduje (miksuje) na gładką masę z: witaminą C (lub sokiem z cytryny- jak kto woli), 1-2 czy 3 plastrami świeżo obranego imbiru (na pierwszy raz proponuję MNIEJ).

A potem już się nie nadąża dawać dokładek. Co kto lubi: z ryżem, z cynamonem, śmietaną, czasem płatkami jaglanymi lub innymi.

A co Wy robicie uodparniającego dla Waszych dzieci?

No i zachęcam te z Was, które karmią piersią, byście podawały swoim dzieciom we własnym mleku dużo tych „uodparniaczy”, jeśli dzieci odrzucają je do bezpośredniego spożycia. Bądźcie dobrej myśli- widocznie potrzebują dorosnąć 🙂 Dopóki karmicie piersią, jest szansa na „piersiowy” przemyt 😉



Zapraszam

Kto chce usłyszeć dobre rzeczy o porodzie i podzielić się tym, co dobre, piękne we własnym porodzie,

tego zapraszam 26. 03. 2020 na godzinę 17.00 do Klubokawiarni Tapataj w Lublinie. Zapisy u mnie. Więcej informacji znajdziecie tu:

Krąg Opowieści Okołoporodowych

Wiem, że każda matka ma prawo ucieszyć się własnym porodem, dostrzec to, co w nim piękne, wzniosłe, dobre, niezależnie od drogi przychodzenia na świat dzieciątka. Mam nadzieję, że to będzie właśnie przestrzeń dzielenia się tym dobrem. Opowiadania tego, co wzmacnia, wspiera, podnosi.

Serdeczności,

doula Fizula



Jak wytrzymać ze swoim dzieckiem?

Krótki przewodnik przetrwania dla rodzica, cha cha!

Dzisiaj koleżanka może trochę nie wprost, ale zapytała mnie, jak wytrzymuję z jednym ze swoich dzieci.

Hm.

Czasami to nawet sama się sobie dziwię, ale z Bożą pomocą wytrzymuję. A czasem gdy tylko na własnych siłach się opieram, nie wytrzymuję i wtedy jest „niewytrzymanie do kwadratu”, bo dziecko ze mną też nie wytrzymuje.

A kiedy jest najtrudniej:

  • najczęściej je błogosławię;
  • staram się częściej całować i przytulać;
  • częściej wybaczać;
  • część prosić o przebaczenie- też za nie i jego „wybryki”;
  • więcej rozumieć i myśleć za nie- czego mu zabrakło;
  • modlę się do Jego Anioła Stróża, żeby On mu wytłumaczył to, czego ja nie potrafię;
  • zmieniam trudną sytuację na łatwą: np. zmęczone, rozdrażnione dziecko prawie zawsze się odpręży w kąpieli- choćby na chwilę;
  • nie tracę nadziei.

To teraz.

Ale gdy dziecię jeszcze wchodziło na próg po drabinie, można było niemal zawsze lub często:

  • utulić przy piersi;
  • ponosić;
  • pobujać.

I bardzo często mały człowiek się odprężał, bo to były takie małe dobre uczynki dla dziecka, które były jakoś kompatybilne z jego potrzebami.

A jakie Wy macie patenty na „niewytrzymanie” z dzieckiem??? Chętnie się zamienię w słuch.