Archiwum kategorii ‘Naturalne karmienie piersią’


Zaczyna się Tydzień Karmienia Piersią

Przebywając z kobietami na położnictwie dotyka mnie osobiście rozpowszechnienie jednego z najbardziej szkodliwego mitu dotyczącego karmienia piersią czyli drżenie: „Och, czy oby mam właściwą ilość pokarmu?”

Jest to bardzo wygodny w gruncie rzeczy mit dla tych, które nie chcą karmić, szybko przejść na butelkę. I mit wyjątkowo szkodliwy dla kobiet, które chcą karmić. Jeśli kobiecie brakuje pewności, że ma w piersiach właściwą ilość pokarmu (czyli najpierw najwartościowszej siary, potem mleka przejściowego, a następnie dojrzałego), to podejmuje z łatwością działania, które rzeczywiście zmniejszają laktację: dokarmianie mieszanką, rzadsze karmienia piersią, przedkładanie innych sposobów uspokajania nad karmienie piersią tzn. dziecko może się notorycznie nie najadać z piersi, jeśli się je zbyt często buja, nosi, zawija, zatyka smoczkiem. Nie mam nic przeciwko bujaniu i noszeniu, ale nawet w drugiej połowie pierwszego roku życia (między 6 a 12 miesiącem), dziecko może za mało przybierać na wadze, jeśli bujanie i noszenie dominuje, zamiast karmienia piersią. Czasami te obawy potwierdza nieprawidłowe zachowanie dziecka, nieprawidłowe przystawianie- ale wówczas zamiast butelki trzeba skorygować zachowanie dziecka lub swoje, skorzystać z pomocy.

Niech żyją mamy karmiące piersią! Hip hip hurra! Gratuluję Wam serdecznie wytrwałości, cierpliwości, otwartości na potrzeby swoich dzieci! Potrzeba, żebyście doceniły tę swoją wymagającą dużej dyspozycyjności pracę na rzecz dziecka i rodziny 🙂

I w nagrodę dały sobie możliwość wyspania się choć trochę (pozwól, żeby ktoś inny poszedł na spacer z dzieckiem), zadbania o siebie (co kto lubi: fryzjer, paznokcie, spacer, spotkanie z przyjaciółką etc. w zależności od tego, kto, co lubi).

Kwiatek dla wszystkich Matek karmiących piersią! Dziękuję Wam za Waszą dzielność!

Doula- Fizula 🙂



Co ułatwia poród?

W literaturze, w rozmowach z położnymi, matkami można znaleźć, że ułatwia poród:

  • zjadanie 6 daktyli dziennie od 36 tygodnia ciąży („jedz daktyle i dzidziuś wyskoczy za chwilę”);
  • jedzenie oleju z wiesiołka;
  • picie herbaty z liści malin;
  • popijanie w terminie porodu małymi łyczkami w ciągu 1-2 dni herbaty z termosu sporządzonej z: 1 laski cynamonu (zetrzeć); 10 goździków; małego świeżego korzenia imbiru (łatwo się obiera i ściera skrobiąc zwykłą łyżeczką); 1 łyżki herbaty Werbeny.

A co z kobietami, które w ogóle nie miały dostępu do tych pokarmów, nie wiedziały, że są wartościowe w okresie okołoporodowym i mimo wszystko szczęśliwie urodziły?

  • cierpliwość, zdolność czekania- kiedy dziecko jest dojrzałe do porodu? czasem bywa to 2-3 tygodnie po terminie wyznaczonym z miesiączki (czyli wg przestarzałej XIX-wiecznej metody Negellego);
  • istotne jest po prostu dobre odżywienie, nawodnienie matki, aby miała siły do porodu; pewna matka tak się zajęła w upał sprawami okołodomowymi, że przyjechała na porodówkę mocno odwodniona; czy może dziwić, że trzeba było ją podłączać pod aparaturę, kroplówki?
  • intymność, spokój, cierpliwość, odpowiednio dużo czasu na rozwój porodu;
  • osoby towarzyszące, które nie zakłóciły ich porodu na tyle, że były w stanie urodzić; niestety w polskich szpitalach aż ok. 45% kobiet jest okaleczanych cesarskim cięciem tylko z tego powodu, że rodzą.

Jest takie powiedzenie „Z pustego i Salomon nie naleje”. Ono sprawdza się zarówno w okresie porodu jak i karmienia piersią. Są to okresy, kiedy nie można się ani głodzić, ani stosować restrykcyjnych diet (chyba że z jakiś wyjątkowych powodów, np. choroby).



Tandem

Bliskie jest mi karmienie piersią w tandemie, ponieważ 2 razy karmiłam tak. Młodsze i starsze dziecko. Najpierw całą ciążę. A potem dwoje naraz.

Piękne ilustracje, gdy starsze dziecko głaszcze młodsze podczas karmienia

Często kobiety mówią mi, że lekarze KAZALI im na początku ciąży odstawić starsze dziecko od piersi. Czasem rzeczywiście bywają wskazania medyczne ku temu, np. krwawienie podczas ciąży. Jednak gdy matka jest zdrowa, odżywiona dobrze i nie zachodzi nic niepokojącego, można karmić piersią dalej. Warto sobie uświadomić, że lekarz nie może nam tu: kazać. On ma jedynie rolę doradczą, którą możemy wziąć lub nie pod uwagę. Na tym polegają prawa pacjenta, że mamy prawo do informacji. A tu często zostajemy z kwitkiem: „Tak należy i już!”

Nie jest to prawda.

Bywają medyczne wskazania ku temu, ale fizjologia jest bardzo szeroka.

I pokazuje, że wiele matek jest w stanie również wykarmić tandem.

Dlaczego lekarz ma prawo jedynie doradzać?

Bo on zna (lub nie) jedynie medyczne statystyki, standardy, wyniki badań, krótki wycinek spotkania z kobietą.

A to matka zna i odczuwa swój i dzieci stan zdrowia, widzi z godziny na godzinę, jak się one zmieniają. To matka dba o każdego w rodzinie. Wie, na ile starsze dziecko również potrzebuje jej wsparcia. I to ona z mężem ponosi odpowiedzialność.

Żaden lekarz jeszcze nie poniósł odpowiedzialności za to, że doradził odstawienie od piersi starszego dziecka, a ono to potem ciężko odchorowało.



Sztuka cierpliwości

Karmienie piersią jest sztuką cierpliwości, ale też wiary we własne matczyne predyspozycje. Sztuką cierpliwości, która ma szansę się rozwijać u początków rozwoju laktacji, ale też podczas tzw. kryzysów laktacyjnych oraz podczas zakańczania mlecznej przygody.

 

Cóż jednak robić, gdy nawet bliscy podważają tę wiarę:

  • powiedzieć wprost, że w okresie, kiedy rozwijamy laktację nic nie jest tak bardzo potrzebne karmiącej mamie, jak wspieranie, a nie powątpiewanie w nią; jeśli chodzi o relacje z mężem, innymi facetami, to najlepiej konkretnie powiedzieć, czego się potrzebuje: jakich słów, jakiego (KONKRETNEGO) zachowania, a co utraudnia karmienie; jeśli to nie pomaga- to należy powtarzać to, czego potrzebujemy aż do znudzenia czyli zastosować metodę zdartej płyty; faceci są zbudowani w sposób prosty- trzeba do nich mówić faktami konkretów; jeśli narzekamy na karmienie piersią, nie dziwmy się, że otrzymamy rzeczową radę; jeśli nie chcemy jej otrzymać, z góry trzeba poinformować, że chcecie być TYLKO wysłuchane i nie chcecie w tej kwestii porad;
  • szukać wsparcia gdzie indziej dopóki bliscy nie zaczną się przekonywać, że jesteśmy najlepszymi karmicielkami naszych dzieci, jakie mogą być; mogą to być przyjaciółki, znajome, które karmią/wykarmiły skutecznie piersią swoje dzieci, doule, konsultanci laktacyjni etc.;
  • pokazać, że jesteśmy ekspertkami w sprawie karmienia piersią swojego dziecka i opieki nad nim; nie podważają tego w żaden sposób incydenty nieutulonego płaczu dziecka- czasem (lub systematycznie w czasie kolek) to się zdarza nawet bardzo doświadczonym matkom i ich dzieciom; ale to matki wiedzą o swoich dzieciach najwięcej z tego prostego powodu, że spędzają ze swoimi dziećmi najwięcej czasu, patrzą na swoje dzieci, przyglądają się każdemu szczegółowi zachowania, wyglądu, słuchają rodzajów kwileń, jęków, płaczów, wąchają je; to matki też są ekspertkami w sprawie karmienia piersią dziecka: „Jeśli, kochany mężu, jesteś lepszym ode mnie ekspertem w sprawie karmienia piersią, to proszę chociaż raz skutecznie nakarm dziecko swoją piersią”- można rzec wątpiącym małżonkom- „a jeśli nie jesteś w stanie, to patrz, podziwiaj  i ucz się”.
  • wziąć argumenty cięższego kalibru: „Czy ciebie, kochany mężu, z tego powodu, że na przykład zmęczyłeś się biegiem/wchodzeniem po schodach (itd.- to wstaw ulubioną dyscyplinę sportu swojego męża), też mam podejrzewać o to, że masz za mało mięśni do ćwiczeń, jak ty mnie podejrzewasz o to, że mam za mało mleka?”; trzeba uświadomić swojego męża, że pierś nie jest jak sklep z towarem, w którym po skończeniu towaru, sprzedawca nie jest w stanie sam wyprodukować danej rzeczy; pierś jest jak fabryka- to że dany towar w fabryce się skończył nie stanowi problemu, bo o ile zgłasza się zapotrzebowanie (popyt), to fabryka jest w stanie wyprodukować dany towar; tym zgłaszaniem zapotrzebowania (popytu) jest skuteczne ssanie dziecka i skuteczne odciąganie; karmienie piersią ma wiele wspólnego z układem krwionośnym- pierś jest niezwykle mocno ukrwionym narządem; czy jeśli np. kończyna nam ścierpnie, jest lekko niedokrwiona, to znaczy, że brakuje nam krwi? oczywiście, że nie- pozwolenie na dopływ krwi, np. rozluźnienie opaski uciskowej pomaga w jej dopłynięciu.

Nie dajmy sobie odebrać mlecznej więzi, która jest więzią miłości, nawet jeśli jest ona komuś nie w smak, nawet jeśli ktoś inny jej nie rozumie. To my mamy jesteśmy w rozumieniu jej najlepsze, jeśli z cierpliwością i skutecznie ją rozwijamy w zgodzie ze swoim dzieckiem.

Wasze karmienie piersią to nie tylko mleko, to Wasze ciepło, Wasza obecność, Wasze spojrzenie.

One wszystkie się liczą.

Wasza doula- Fizula 🙂



Grypa? Niegrypa.

Niemal każdy czasem złapie pospolitą grypę: dokuczać mu zaczyna wysoka gorączka, poczucie rozbicia, ogromne osłabienie etc. Jeśli jednak takie objawy dotkną karmiącą piersią matkę, warto, aby najpierw zbadała ona swoje piersi. Dotykając ich poszczególnych części, sprawdzamy, czy nie utworzyło się stwardnienie, zgrubienie. Ważne, by badać się aż do dołów pachowych, ponieważ tkanka gruczołowa piersi sięga aż tam, tworząc tzw. ogon Spence’a. Często objawy grypopodobne z wysoką gorączką, uczuciem rozbicia, występuje w sytuacji zapalenia piersi. Do tego dochodzi bolesność piersi, jej tkliwość, utrudniony wypływ mleka w postaci stwardnienia, „guzka”. Bolesność, zaczerwienienie piersi czasem pojawia się później. Zazwyczaj najpierw jest samo stwardnienie.

Ponieważ okolica piersi jest pełna węzłów chłonnych czyli „centrów” walki z chorobą- temperatura bywa przy zapaleniu piersi bardzo wysoka, powyżej 38,5 st. C.

Ponieważ szewc bez butów chodzi, temat ten jest mi bliski od podszewki, gdyż dopadło mnie zapalenie piersi nie raz i nie dwa.

Zapalenie piersi może mieć bardzo wiele przyczyn (niekonicznie zależnych od samej matki):

  • nadprodukcja mleka (stąd często łatwiej o zapalenie podczas początkowych nawałów etc., ale też gdy za dużo się odciąga mleka z piersi);
  • raptowna długa przerwa w karmieniu piersią (bez zastępczego odciągania, pomocy etc.);
  • ucisk na przewody mleczne (czasem może taki ucisk stwarzać źle dobrany biustonosz, źle założona chusta do noszenia dzieci i in.);
  • uraz, uderzenie;
  • drobnoustroje chorobotwórcze w buzi dziecka;
  • przeszkoda anatomiczna w piersi (potrzebna kontrola USG);
  • inne.

Sposoby radzenia sobie z zapaleniem piersi:

  • odpoczynek, odpoczynek i jeszcze trochę odpoczynku- zresztą cóż można robić, gdy temperatura dobiega do 40 stopni i nie masz na nic sił;
  • jak najczęstsze przystawianie dziecka do piersi z zapaleniem (chociaż nie można też o drugiej zapomnieć)- jest to podstawowa pomoc w udrożnieniu chorej piersi; niektórzy powątpiewają, jak można i odpoczywać, i karmić- otóż warto nauczyć się tych dwóch rzeczy naraz i karmić przez sen lub niemal przez sen;
  • przystawianie do piersi w ten sposób, by bródka dziecka była od strony z zapaleniem, np. jeśli zapalenie jest od strony pachy, to pozycja spod pachy bardziej opróżnia kanaliki i pęcherzyki mleczne znajdujące się w tamtym regionie;
  • zimne okłady z liści kapusty; dobrą duszę, która przebywa naonczas w domu prosimy, by oderwała liść ze schłodzonej główki kapusty i ubiła ją jak schabowego tak, by liść puścił sok; liścia takiego przykładamy do chorej piersi jako kompres po nakarmieniu; po ssaniu dziecka można przyłożyć też inny zimny kompres, jeśli nie ma kapusty; jednak sok z kapusty ma udowodnione działanie przeciwzapalne i przeciwobrzękowe- stąd poleca się go w pierwszej kolejności;
  • 2-3 szklanki naparu z szałwi dziennie działa delikatnie wyciszająco na rozhulałą laktację, ale też przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie.

Jeśli matka uda się z zapaleniem piersi do lekarza, otrzyma zapobiegawczo antybiotyk, aby nie nabawić się czegoś jeszcze trudniejszego do zniesienia niż samo zapalenie, a mianowicie ropnia piersi. Niestety lekarze często nie wiedzą, że antybiotyk aby działał na zapalenie piersi musi przenikać w dużym stopniu do mleka (minusem tego jest więc i to, że sporo zje go dziecko). Z mojego doświadczenia wynika, że są zapisywane niejednokrotnie antybiotyki w ogóle nie działające w tej materii. Zwłaszcza jeśli uszkodzona jest brodawka piersi (krwawienie, pęknięcie itp.), to są to wrota dla bakterii- warto zapobiegać powikłaniom. Skuteczny antybiotyk jest tu więc celowy.

Są jednak tacy, których ciągnikiem nie zaciągnie do lekarza. Jeśli się nie decydujecie na taką wizytę, warto wypróbować w tej sytuacji naturalne antybiotyki, którymi są:

  • czosnek;
  • cebula;
  • imbir;
  • papryczka chili
  • sok z naturalnie kiszonej kapusty;
  • szałwia.

Żeby te naturalne specyfiki zadziałały, ważna jest również systematyczność ich brania- warto je zażywać wówczas ze 2-3 razy dziennie plus podnosić odporność stosując odpowiednie dawki witamin C, D, A. Plusem naturalnych „antybiotyków” jest to, że nie zniszczą nam one naturalnej flory bakteryjnej, która jest nam niezbędna dla zdrowia, a nawet często ją wzmocnią. Minusem niektórych z nich jest to, że działają bardzo silnie, np. czosnku nie można zażywać na pusty żołądek, bo można sobie uszkodzić śluzówkę żołądka, można też obniżyć sobie w ten sposób ciśnienie (a przecież niektórzy i tak mają niskie) itd.

Jest mitem, że karmiąc piersią nie można jeść cebuli, czosnku, chilli itp. Decydując się jednak na nie, warto obserwować reakcję dziecka. Nie jest też powiedziane, że każdy krzyk i płacz po zjedzeniu w/w musi być nimi spowodowany. Pewna roztropność byłaby tu wskazana.

Na koniec uwaga praktyczna.

Kochane kobietki, pozostańcie w kontakcie ze sobą, ze swoim ciałem. Pamiętajcie, żeby karmić piersią nie tylko zgodnie z potrzebami dziecka, ale też z Waszymi. Dzieciom nie zaszkodzi kolejna porcja Waszego mleka, bo potrzebują szybko rosnąć. Potrzebują też mieć zdrową mamę 🙂

Dlatego karmcie na zdrowie!



Apetyt na życie to podstawa!

Małe dziecko początkowo najada się mlekiem mamy i to jest dla niego normalne jedzenie.

To marcheweczki, zupki, chlebki są dla niego czymś egzotycznym, z innej planety. Nienormalnym jedzeniem.

Nie dziwmy się więc, że całkiem sporo dzieci podchodzi do tzw. żywności uzupełniającej (którą można podawać po ukończeniu pół roku) jak pies do jeża. Zresztą nasze dzieci w odróżnieniu od nas nie naczytały się informacji o tym, kiedy jest ten moment właściwego rozpoczęcia wprowadzania jedzonka, więc w ogóle nie czują się zobligowane, by zacząć zjadać cokolwiek poza matczynym pokarmem, jeśli nie nastanie „ich” czas.

Okres niemowlęcy to raczej czas, kiedy dziecko oswaja się z tego typu nowinkami, powinno mieć szansę nauczyć się brać do ręki, polizać, pogryźć, wypluć.

Takie wypluwanie- jak ważną jest umiejętnością!

Pozwala nam uniknąć np. zatrucia nieświeżą żywnością.

Młody człowiek musi się nauczyć szybko wypluwać to, co mu szkodzi! A my nie wiemy tak do końca, co może szkodzić naszemu dziecku. Stąd błogosławiona cierpliwość matczyna!

Pomaga dziecku przejść głądko przez proces przechodzenia na żywność dorosłą.

Bo jest to proces. Powolny, stopniowy.

Kroczek wprzód, dwa w tył.

Dwa kroczki wprzód, jeden do tyłu. Itd., itp.

Towarzyszmy z radością naszym dzieciom w tym procesie.

Dla nich powinien on się kojarzyć przede wszystkim z radością i przygodą odkrywania smaków.

Smaki to jest coś, czego dziecko się uczy.

Dopiero po kilkunastu razach skosztowania danego smaku czasem poprawia się jego akceptowalność. Może przypomnicie sobie, że Wy też mieliście rzeczy, których nie akceptowaliście, a po iluś próbach „zaskoczyliście” lub odwrotnie: coś przestało smakować.

To tak jak z przychodzącym gościem.

Dziecko nie od razu musi go zaakceptować, polubić. Ale jeśli przyjdzie on kolejny raz, jeszcze następny. I znów kolejnego dnia, a przy tym będzie emanował radością i wnosił ze sobą zabawę, nie będzie napastliwy, to prawdopodobnie ani się obejrzymy, jak przyjmie go za swojego 🙂 Z tymże różne są dzieci i niektóre potrzebują mniej, a inne więcej powtórzeń. Zwłaszcza że akceptowalność pożywienia wiąże się też w wielkiej mierze ze stanem zdrowia, dojrzałością dziecka. A czy te da się przyśpieszyć?

„Śpieszmy się więc powoli!”

Teraz maluch uczy się asertywnie odmawiać pożywienia, które mu nie służy. Później będzie umiał powiedzieć: „Nie!”, gdy ktoś inny będzie podsuwał mu pod nos narkotyki, papierosa, itp.



Dlaczego niektóre dzieci po urodzeniu nie ssą prawidłowo?

Większość małych ssaków przychodzi na świat z prawidłowym wrodzonym wzorcem ssania.

Ssą więc jak szalone przycumowując się do swojej zewnętrznej pępowiny- piersi- bezpiecznego portu. Nie zawsze jednak mamy umieją dobrze współpracować z dobrze ssącym dzieckiem.

Jednak część młodych ludzi – noworodków może mieć problem ze skutecznym przystawieniem się do piersi czy skutecznym ssaniem i wynika to z nich samych:

  • choroby- infekcje choćby mogą sprawić, że maleństwo zwyczajnie nie ma siły na porządne ssanie;
  • nieprawidłowa budowa jamy ustnej dziecka- może to się wiązać z chorobami, ale może też być zwyczajnie dziedziczne; np. za krótkie wiązadełko podjęzykowe sprawia, że dziecko ma przyrośnięty języczek; nie może więc piersi od dołu objąć językiem układając go na kształt rynienki; podcięcie wędzidełka podjęzykowego to zabieg banalnie prosty (w niektórych krajach robią to pediatrzy na wizycie);
  • zabiegi u dziecka w jamie ustnej po urodzeniu- czasem potrafią być one tak dotkliwe dla dziecka, że może być trudno nauczyć je akceptacji szerokiego otwierania ust czy głębokiego chwytu piersi, który sprawia, że brodawka nie jest raniona podczas ssania;
  • uczenie dziecka nieprawidłowego wzorca ssania, jakim jest ssanie smoczka i to zarówno tego od butelki jak i uspokajacza może odbić się na jego zdolności ssania;
  • wcześniactwo- wcześniak jest człowiekiem, który może ssać za słabo, za rzadko, przesypiać pory karmienia; w zależności od tego, jak bardzo jest niedojrzały i czy towarzyszą wcześniactwu inne choroby ssanie piersi może być opóźnione, utrudnione.

Czy w tych sytuacjach rozwiązaniem musi być sztuczne mleko i smoczek?

Nie, zazwyczaj nie musi.

Tak jak u człowieka z chorą nogą nie musi być od razu dobrym wyborem proteza tejże nogi.

Zazwyczaj problemy z karmieniem piersią bywają przejściowe i do rozwiązania.

Co może pomóc w ich przezwyciężeniu:

  • optymistyczne nastawienie– cieszmy się dzieckiem, jego życiem, nie traćmy czasu na zamartwianie się, bo nic nie wróci nam tych początkowych dni i tygodni; laktacja jest bardzo elastyczna- trzeba o tym pamiętać, wiele zależy od naszego nastawienia; większość problemów z laktacją bywa przejściowych, o ile nie będziemy „psuć” laktacji przez smoczki, przez brak stymulacji piersi i in., kontynuację nieprawidłowego postępowania;
  • w razie oddzielenia matki od dziecka czy niemożności karmienia go bezpośrednio z piersi jak najszybciej po porodzie odciągamy mleko z piersi: najlepiej w ciągu pierwszych 6 godzin po porodzie; warto mieć jednak świadomość, że wysoki poziom prolaktyny- mlecznego hormonu w organizmie matki utrzymuje się nawet do 2-3 tygodni po porodzie niezależnie od ssania/odciągania pokarmu; nawet jednak po tym czasie na skutek stymulacji piersi można ten poziom podwyższyć przez skuteczne częste odciąganie lub ssanie;
  • odciąganie to powinno być: skuteczne (odpowiednio mocne, ale niebolesne, poprzedzone masażem, stymulacją brodawki), częste (co najmniej 8-12 razy na dobę), odpowiednio długie (po 15 minut z każdej piersi, może być w systemie 7/7/5/5/3/3 minuty na każdą pierś); żeby było skuteczne- trzeba pozwolić sobie w tym czasie na relaks, odpoczynek czy robienie czegoś przyjemnego;
  • używanie do karmienia/dokarmiania dziecka w okresie przejściowym metod alternatywnych do butelki ze smoczkiem: kubeczka, kieliszka, łyżeczki, sytemu, SNS, metody po palcu, drenu itp.; jak widać metod dokarmiania dziecka jest wiele- trzeba jedynie dobrać odpowiednią dla konkretnego dziecka i rodzica;
  • wiedza- jest na wagę złota; np. tak prozaiczna, że w pierwszej dobie dziecko ma żołądek tak maleńki jak zawartość małej łyżeczki do herbaty, trzeciego- to zaledwie 15-30 ml czyli zawartość 1-2 dużych łyżek; czemu więc służy rozpychanie żołądka małego człowieka od pierwszych dni sztuczną mieszanką?

Czas poporodowy to szczególny czas, kiedy dziecko i mama uczą się siebie, poznają. Każda para jest inna, różnie funkcjonuje, nie ma jednego klucza-wytrychu do wszystkich. Ważne, by dać sobie na to poznanie, nauczenie siebie nawzajem czas, cierpliwość, spokój.

Mogę powiedzieć, że choćby się karmiło 10, 15 dziecko piersią, to za każdym razem matka uczy się czegoś nowego, uczy się tego konkretnego człowieka, uczy się spełniać jako matka od nowa.

Miłość jest zawsze wyzwaniem i niespodzianką.



Mleko płynie rzeką

Rozmowa mamy i dziecka:

-Mleko śpi- mówi mama, która chce przekonać swe dziecię, aby wyrosło z chłeptania mleka z piersi.

-E tam, mleko nie śpi- odpowiada rezolutne dziecię, które wie co mówi, mając stosowne doświadczenie.

 

Bardzo mi się spodobała ta historia.

Pokazuje światną intuicję dziecka, niezawodne doświadczenie.

Dziecko ssące pierś, nie znające butelki wie, że laktacja, ilość mleka jest elastyczna, uzależniona od częstotliwości i długości ssania.

Uczy się stopniowo nawet nieświadomie rozumieć, że:

  • ssanie efektywne krótkie i częste pobudza, „rozciąga” laktację;
  • ssanie rzadkie, coraz rzadsze ją  wyhahamowuje;
  • ssanie nieodżywcze nie zwiększa w znaczny sposób ilości mleka, ale pomaga się dziecku uspokoić, ale ponieważ się ono przeplata ze ssaniem odżywczym- ma też znaczenie dla ogólnej wielkości zjedzonego mleka.

Dzieci bywają świetnymi specjalistami od laktacji 🙂



Zdrowa część ciała czy proteza?

Światowy tydzień karmienia piersią

Jak to brzmi?- zastanawiam się.

To jak np. światowy dzień posługiwania się ręką.

No bo pierś to normalna część ciała.

Normalna,

a zarazem uprzywilejowana dla wspierania rozwoju małego dziecka.

I generalnie to nie powinien być tydzień karmienia piersią, ale okrągły rok. Rok w rok.

Niestety już koncerny produkujące mieszanki i inne produkty „dla dzieci” dołożyły wszelkich starań, żeby mamy czuły się niepewnie, gdy karmią piersią:

  • dziecko starsze, co dla niektórych jest już po pół roku, po roku;
  • po powrocie z pracy;
  • gdy dziecko jest chore;
  • gdy dziecko jest zdrowe;
  • gdy mama wprowadza żywność uzupełniającą.

I ciekawa jest ta dysproporcja:

  • mleko matki zawiera setki probiotyków- reklama mieszanek zachwala swój produkt, że ma 1-2 probiotyki, a chwali się nimi jak czymś rewelacyjnym;
  • mleko matki zawiera optymalny unikatowy zestaw makro i mikroelementów- reklama mieszanek puszy się, że zawierają one np. dużo żelaza (podczas gdy jest to dosyć ryzykowne dla dziecka);
  • mleko mamy jest żywą tkanką niepodrabialną tak jak krwi nie udaje się spreparować sztucznie, nie ma natomiast żadnej reklamy- mieszanka jest z kolei kiepską podróbką ze świetną reklamą papierową, etykietową, telewizyjną, rozpowszechniającą wielkie mnóstwo gadżetów;
  • itd., itd.

Wydaje mi się, że marketingowi butelkowo-mieszankowemu opłaca się też przedstawiać niekiedy karmienie piersią jako zupełnie odrealnione, wyidealizowane: matkę jak prosto od kosmetyczki, fryzjerki, dziecko jak przykład siesko-anielski. A życie jest życiem. Jest czas i na fryzjera, ale jest też czas na odpoczynek, na bycie nieogarniętą. Nie ma dzieci, które nie płaczą. A te które nie płaczą wcale nie muszą być okazami zdrowia, rozwoju.

Krok po kroczku trzeba dać sobie czas na naukę siebie nawzajem.

Takie bzdurki jak sprzątanie, makijaże będziemy mogły mieć całe życie. A małego dziecka, bardzo potrzbującego matczynej piersi nie będziemy miały całe życie.

Warto więc wybierać kontakt z dzieckiem zamiast zasłaniania się przed nim protezą piersi czyli butelką.



Ból informuje, ostrzega, leczy

Która to Zosia, a która Tosia?

Zosie i Tosie są super!

Czy wiecie, że ludzie, którzy nie odczuwają bólu, umierają bardzo młodo? Około dwudziestu paru lat bądź wcześniej (proszę mnie poprawić, jeśli macie jakieś świeższe informacje na ten temat).

Dlaczego?

Nie wiedzą, kiedy cofnąć rękę, gdy parzy. Nie uczą się skutecznie, jak unikać upadków, kolizji, żeby nie bolało, kiedy przestać biec. Itd.

A my mamy w życiu wiele sytuacji, kiedy nie doceniamy bólu. A on nas ostrzega: przed zranieniem, poparzeniem, postępem choroby, wyczerpaniem.

W czasie porodu ból też ma znaczenie, wartość ochronną dla nas rodzących i dla rodzącego się człowieka:

-Zatrzymaj się! Odpocznij!- mówi ból o potrzebie oszczędzania sił, aby dotrwać do końca porodu, ale też aby mieć i siły dla dziecka po narodzinach.

-Zatrzymaj się! Przygotuj!- mówi o tym, że dzieje się coś ważnego nad czym się trzeba skupić, co nie powinno nas zaskoczyć.

-Oddychaj!- informuje ból. Dziecko cierpi dużo bardziej z powodu niedotlenienia.

-Współpracuj całym ciałem! Tańcz! Szukaj dogodnej pozycji! Kręć się!- mówi. A wtedy w rytmie tańca pozwala się zapomnieć, odpłynąć na fali rozluźniającej melodii.

-Współpracuj całą duszą!- módl się, ciesz się, bo wkrótce spotkasz kogoś wyjątkowego- swoje dziecko twarzą w twarz.

-Szukaj rąk, które przynoszą ukojenie przez masaż, przeciwucisk, rozluźniający dotyk- mówi ból o tym, że pomoc, konkretnie pomocna dłoń, wsparcie jest na wagę złota w porodzie.

-Porusz się!- mówi ból- bo Twoje dziecko też zmienia pozycję i szuka najlepszej drogi wyjścia na świat.

Nie trzeba się bać bólu, skurczów w porodzie- są one ważnymi informatorami w porodzie fizjologicznym czyli takim, gdy dziecko się zdrowo rodzi, a mama rodzi także cała i zdrowa. Tym bardziej potrzebny jest ból, gdy dzieje się coś niezgodnego z fizjologią- ostrzega on nas wówczas o potrzebie wezwania pomocy, domagania się jej, ratowania zdrowia, a nawet w żadkich sytuacjach życia.

Dlatego tak wiele powikłań daje znieczulenie podczas porodu drogami natury. Przestaje on być wówczas porodem fizjologicznym.

A po co w laktacji potrzebne jest odczucie bólu?

  • żeby nasze serce zmiękło dla dziecka, abyśmy się mogły rozwinąć jako matki;
  • żebyśmy miały informację, kiedy dziecko nie jest prawidłowo przystawiane, żeby uczyć się głębokiego przystawiania, które umożliwia najedzenie się dziecka;
  • żeby uczyć się cierpliwie czekać aż dziecko nassie się bez zabierania mu piersi czyli źródła pokarmu;
  • żeby zwrócić uwagę na stan przepełnienia piersi i nie dopuścić do zastoju ani tym bardziej do zapalenia, czy ropnia piersi;
  • a jeśli się pojawi zastój bądź zapalenie, żeby dać sobie odpocząć, zwrócić uwagę na potrzebę częstszego karmienia z zajętej piersi, otwarcia się na pomoc;
  • żeby nauczyć nas, że zazwyczaj w naszej laktacji dobrą rzeczą jest częste karmienie, dyspozycyjność dla dziecka;
  • żeby zwracać uwagę również na własne potrzeby (czy przepełniona pierś nie woła o pomoc: „Possij mnie, dobre dziecko lub inny członku rodziny!”);
  • żeby zastanowić się, czy na pewno jesteśmy gotowe na odstawienie, gdy podczas zakańczania laktacji boli nas oprócz piersi również serce.

A dlaczego w tytule napisałam, że ból leczy? Widać to zwłaszcza w sytuacji zapalenia piersi. Jeśli z bólu przestajemy przystawiać dziecko do piersi, to jest większe ryzyko powikłań- ropnia piersi, ponownych zapaleń. Jeśli pomimo bólu dalej karmimy- to ułatwia udrożnienie zatkanych przewodów mlecznych. Ból sprawia, że jesteśmy bardziej skłonne leżeć, odpoczywać- to również ułatwia wyzdrowienie w zapaleniu piersi, w którym występują objawy grypopodobne. Jeśli z bólu skorzystamy z leków- naturalnych (cebula, czosnek, imbir, szałwia) lub od lekarza, to również może zwiększyć szansę na wyzdrowienie. Jeśli z powodu bólu skorzystamy z porady konsultanta laktacyjnego lub innej wspierającej osoby, to możemy nauczyć się przystawiać lepiej dziecko do piersi, dogadywać się lepiej z własnym dzieckiem, wybierać metody pomocy łagodzące ból (np. okład z zimnych stłuczonych liści kapusty po karmieniu).

Nie jest to bynajmniej żadna pochwała niepotrzebnego cierpiętnictwa, ale zwrócenie uwagi, że ból to coś nam zwyczajnie potrzebnego. Tak jak mamy w skórze receptory odczuwania np. ciepła i zimna, tak też mamy receptory bólowe zarówno w skórze jak i w innych narządach. W sytuacji zdrowia i jego pogranicza to odczuwanie bólu jest nam potrzebne do zachowania tegoż zdrowia. Natomiast w sytuacji choroby odczuwanie bólu w wielu przypadkach jest potrzebne do odzyskania tegoż zdrowia. Nie piszę tu o sytuacjach ekstremalnych, w których nie ma mądrych ani mocnych. Piszę o zwyczajnych porodach, karmieniu piersią- wówczas najczęściej lepsze jest łagodzenie bólu niż całkowite likwidowanie go. Ból złagodzony, oswojony nie traci funkcji ostrzegawczej, informacyjnej. Ból, którego się pozbyto natomiast, przestaje udzielać ciału wskazówek co do właściwego postępowania. Stąd np. matki ze znieczuleniem podanym do kręgosłupa mają nierzadko problem z właściwym wypieraniem dziecka, a więc 2 fazą porodu.

Książki profesora Fijałkowskiego uważam za genialne. Zaproponował on koncepcję, w której podstawowym sposobem złagodzenia bólu jest odwrócenie od niego uwagi przez rezygnację z lęku na rzecz zwrócenia uwagi na skurcze (czyli co się dzieje z matką) i na rodzące się dziecko (czyli co się dzieje z nim). Drugim podstawowym sposobem, gdzie ból przestaje być przerastający, jest stworzenie atmosfery szacunku, intymności, swobody działania rodzącej matki.

Podsumowując:

„Moc w słabości się doskonali”