Archiwum kategorii ‘Rodzenie’


Serdecznie zapraszam

Serdecznie zapraszam matki, ojców oraz osoby zainteresowane tematyką narodzin na spotkanie zatytułowane:

Kultura Rodzenia

czyli o przyjmowaniu i odbieraniu porodów, o rodzeniu w domu i szpitalu, o narodzinach dziecka i matki.
Spotkanie będzie miało charakter warsztatów, z możliwością rozmowy.

Odbędzie się 14 listopada 2022 roku w Bibliotece na Poziomie w Lublinie, przy ul. Sławin 20 w godzinach 16.00-18.00.

Wstęp wolny!

Planowane niespodzianki 🙂

Organizować je będzie wspaniała ekipa biblioteki z 2 położnymi domowymi z Domu Narodzin Świętej Rodziny czyli:

Pisząca tu: Iza, tel. 501-218-388

oraz współpracująca ze mną:

Agnieszka, tel. 513-144-831;

Serdecznie proszę o udostępnianie na FB, Insta i w innych miejscach.



Cd. rodzenia się łożyska

Ładne zdjęcie?

Czytając ostatnio książkę „Praktyka zawodowa” upewniłam się, że określony czas czekania na łożysko to limit podyktowany niecierpliwością, kolejnymi rodzącymi w kolejce porodowej, wyliczaniem przez mężczyzn – naukowców „niezbędnych” statystyk itd. Autorka tejże literatury naukowej stwierdza, że nie ma właściwie żadnych badań, które by potwierdzały to, że taki limit ma sens, jest mniej lub bardziej bezpieczny. Chociaż potem zaprzecza sobie samej pisząc, że nie można czekać dłużej niż 2 godziny.

A żaden poród nie jest statystyczny. Każdy jedyny i niepowtarzalny. Jak jedyne i niepowtarzalne jest rodzące się dziecko i jego matka na tym etapie swojego życia. Każdy jest dziełem sztuki, jeśli pozwoli mu się nim być. A czy dzieło sztuki można ograniczać ramkami typu: „Musi być jak statystyczna większość porodów!”?

Czego nauczyły mnie moje – niemoje cierpliwie czekające rodzące oraz doświadczenie pewnej mamy, której lekarz powiedział o jej łożysku, że „nie będzie badał odpadów medycznych” i wezwał policję do jej porodu?

  • że faza łożyskowa ma swoje prawa i swoje okresy;
  • że najpierw jest okres spoczynku tuż po porodzie, kiedy matka potrzebuje nabrać „oddechu”, zachwycić się swoim dzieckiem, a jej macica razem z nią odpocząć po ogromnym wysiłku; i w tym okresie i następnym bardzo ważnym prawem jest: „dziecko jak najsprawniej do matki”, „ręce precz od łożyska!”
  • kolejny niezmiernie ważny okres to faza skurczów macicy; przytulenie dziecka, karmienie piersią to nowa fala hormonu miłości- oksytocyny, która pomaga wznowić skurcze macicy, co owocuje odklejeniem się łożyska; pojawiają się wtedy objawy tego odklejenia: krwawienie, wysunięcie się pępowiny, zmiana kształtu brzucha; aż do tej pory obowiązuje zasada: „ręce precz od łożyska!”; ten okres samych skurczów macicy jest ważny, by naczynia krwionośne matki „zamykały się” po miejscu łożyskowym; ponieważ w tym miejscu położyskowym otwartych jest około 100 tętniczek ślimakowych, każdy skurcz jest na wagę złota; na szczęście nie bez powodu w stanie błogosławionym zwiększona jest też nasza krzepliwość krwi oraz ilość tejże krwi (i to AŻ o 45%)- także utrata jej nawet do 400-500 ml jest w granicach fizjologii; powstrzymywanie się w tym okresie od naciskania na macicę, ciągnięcia za pępowinę zabezpiecza matkę przed krwotokiem, przed pozostawieniem w jamie macicy fragmentu łożyska czy błon płodowych;
  • ostatnim, ale też ważnym etapem jest pojawienie się znów fazy partych skurczów; niekiedy potrafi być ona bardzo krótka i niemal niezauważalna, innym razem może być potrzeba zaczekania na nią; jeśli konkretna matka ma przeponę bardziej zmęczoną, to ten okres może potrwać dłużej niż wyznaczony „X” czasu czyli limity położnicze wyznaczają; i nakazywanie matce parcia jest psu na budę- niepotrzebnie męczy matkę, obniża jej mięśnie dna miednicy; tak samo jak nie należy przeć, kiedy nie ma się skurczów partych podczas rodzenia się dziecka, tak samo nie ma większego sensu parcie, kiedy nie ma skurczów partych podczas okresu łożyskowego;
  • podczas tego okresu trzeciego rodzi się nie tylko łożysko, ale też błony płodowe; ważne jest też, aby za błony płodowe również nie ciągnąć, aby ich fragmentu nie oderwać, nie pozostawić w macicy; takie oderwanie potrafi wydłużyć nawet dwukrotnie okres krwawienia w połogu- znam takie niepojedyncze przypadki;
  • prawidłowe urodzenie się łożyska ma znaczenie nie tylko dla zdrowia i życia matki, ale i dla dziecka: dopóki w macicy jest choćby fragment łożyska, to wydzielane są przez nie hormony ciążowe, które kierują matkę na tryb pracy ciążowy i utrudniają przestawienie się na tryb laktacyjny– może to zaowocować rzeczywistym niedoborem pokarmu matki dla dziecka; dlatego po wydostaniu się już łożyska na zewnątrz położne zwykły sprawdzać przez zanurzenie swoich palców w brzuchu położnicy czy macica się dobrze obkurczyła, na jakiej wysokości się znajduje; a później przychodząc na patronaż zwykły dopytywać, czy krew połogowa ma normalny zapach i znów sprawdzać tzw. wysokość dna macicy;
  • na żadnym etapie porodu, po porodzie niedobrą rzeczą jest straszenie matki; matka przestraszona to matka, której zahamowaliśmy wydzielanie oksytocynki czyli narażona na większe lub niespodziewane krwawienie.

To więź i miłość, która jest cierpliwa jest kluczem:



Połączenie

Łożysko- po łacinie Placenta czyli placek 🙂

Tu na zdjęciu strona dziecięca łożyska tzw. płodowa, którą może sobie dotykać dziecko pływając w wodach płodowych. Widać na niej naczynia krwionośne. Pod spodem schowana strona matczyna przylegająca przed narodzinami do macicy- to z miejsca po niej macica „płacze” krwawymi łzami. I tą właśnie stronę ogląda położna dokładnie.

Człowiek nie składa się tylko z ciała. Gdyby tak było, byłoby prościej. Czasem matka nie może się pogodzić z tą rozłąką z dzieckiem, z tym okresem, kiedy byli wciąż razem, więc łożysko uparcie tkwi wewnątrz niej. Jakby przedłużało ten wspólny czas i tę więź dalej podtrzymywało.

A przecież życie dalej się toczy.

I więź matki i dziecka domaga się dorastania.

Już nie łożyskowa więź wewnętrzna, a więź mleczna. I to właśnie przystawianie do piersi dziecka wspiera odklejenie się łożyska i jego narodziny. Dziecko ssąc dopomaga matce wyrzec się poprzedniego okresu. Patrząc jej w oczy i tuląc się szuka tej więzi bardziej świadomej: już nie da się go nie zauważyć, mówić, że jest „przyszłą matką”, nie brać pod uwagę jego potrzeb.

Co może pomóc matce w urodzeniu łożyska, w wyrzeczeniu się tego narządu utrzymującego więź:

-przystawienie dziecka do piersi- najbardziej!

-zatroszczenie się o matkę i jej potrzeby to więcej oksytocyny, więcej dbałości o tu i teraz, i siły, by pójść naprzód w rozwoju;

-pomasowanie matce stóp (fundamentu jej ciała), ramion, karku- zdjęcie z niej ciężaru;

-pionizacja matki lub przeciwnie odpoczynek w łóżku;

-położenie się na brzuchu- matka w ten sposób odprowadza macicę na właściwe miejsce- to zwłaszcza się sprawdza przy zbyt luźnych powłokach brzusznych; odprowadzić/podnieść na właściwe miejsce może też chusta Rebozo;

-oddanie moczu, żeby pełny pęcherz nie „przetrzymywał”, nie utrudniał wyjścia łożysku;

-czas- dawniej tego czasu dawano więcej, obecnie w medycynie się go skraca; ale matczyne dusze i ciała nic o tym nie wiedzą- dalej potrzebują cierpliwej miłości, zrozumienia tego przekształcenia, które potrzebuje czasu; czas to miłość;

-naskurczowo działające: olejek z szałwi muszkatołowej, napar z imbiru;

-i oczywiście wsparcie medyczne: dożylnie lub domięśniowo podana oxytocyna.

Bo płakać z radości i ulgi można też po urodzeniu łożyska 🙂

Pewna doula, która mówi o sobie, że nie jest doulą opowiadała mi o porodzie łożyska, który trwał oho-ho i jeszcze dłużej- nie zdradzę tu szczegółów, opowiadała mi o sensie tego czekania. O zrozumieniu procesu, który sięga ciała i duszy matki.



Do podzielenia

Człowiek, który potrzebuje przytulenia 24 godziny na dobę

Będąc po Międzynarodowej Konferencji Położnych wracamy pełne entuzjazmu i refleksji.

Pierwszym trzem osobom, które zapiszą się do nas na edukację przedporodową będziemy mogły więc podarować niespodzianki, które przywiozłyśmy z konferencji. (Upomnijcie się i przypomnijcie, proszę!)

Wszystkim natomiast nasze przemyślenia, wiedzę, radość towarzyszenia wam w macierzyństwie.

Trochę pokonferencyjnych olśnień, przypomnień, uwag.

Czy wiecie, że:

  • zanim test ciążowy może pokazać 2 kreseczki czyli wykryć gonadotropinę kosmówkową- hormon ciążowy, mózg matki się zmienia i przeorganizowuje; i co więcej- można to wykryć robiąc rezonans magnetyczny; nie piszę tego oczywiście po to, żeby zachęcać do wykonywania rezonansu, a jedynie, żeby pobudzić do myślenia, jak bardzo wcześnie nasze ciało (dusza też oczywiście!) „zauważa” obecność dziecka, przygotowuje się do spotkania z nim;
  • wizyty u dobrej fizjoterapeutki uroginekologicznej w 1 trymestrze ciąży potrafi na tyle odblokować stawy, mięśnie, nerwy- cały organizm, że może to skutkować łatwiejszym, krótszym porodem;
  • można spokojnie używać mięśni brzucha w stanie błogosławionym- ich napinanie jest wręcz bardzo korzystne, gdyż obejmujemy nimi dziecko, a w czasie porodu umiejętność używania ich wydatnie ułatwia nam poród;
  • nie musimy przechodzić do porządku dziennego nad wielu dolegliwościami ciążowymi; techniki osteopatyczne skutecznie potrafią im zapobiegać bądź minimalizować; refluks bowiem może świadczyć o nieprawidłowo działającej przeponie; praca z dobrym fizjoterapeutą może natomiast usprawnić działanie przepony; natomiast ból w pachwinach również warto załagodzić, aby zmniejszyć napięcie w trzonie macicy;
  • poród z położenia pośladkowego nie jest specjalnie bardziej niebezpieczny dla dziecka niż z główkowego, ryzyko to jest tylko nieznacznie większe dla dziecka; szacowane liczne badania międzynarodowe ukazują jedynie niewielkie zwiększenie ryzyka dla dziecka; cesarskie cięcie niesie natomiast dla matki ryzyka o wiele częstsze; w badaniach tych nie szacuje się dalekosiężnych ryzyk, a te w przypadku i matki, i dziecka są po zabiegu operacyjnym poważniejsze;
  • wydawanie dźwięków pomaga w rodzeniu- tłocznia brzuszna się wówczas napina, a dno macicy rozluźnia.

Na koniec konferencji usłyszałyśmy jeszcze, jak się rodzi m.in. w Tanzanii, Sudanie Południowym, Birmie. Wisienka na torcie.

I jeszcze parę cytatów (może nie zawsze dosłownych, ale tak jak udało mi się zapisać), które może pozwolą poczuć „smaczek”, czym była ta konferencja:

  • „W porodzie nie chodzi tylko o wydanie dziecka na świat, ale też o proces stawania się matką„.
  • „Ochrona krocza zaczyna się od o wiele głębszych warstw niż tylko mięśnie krocza”;
  • „Jak się nauczy prawidłowo załatwiać (czyli ze stołeczkiem pod nogami, bez parcia, za to z rozluźnieniem), to się nauczy prawidłowo rodzić”;
  • „Królowa Elżbieta najmłodsze dzieci rodziła w domu. Czy rodziłaby, gdyby to było niebezpieczne? Położna była jedyną osobą, która ją dotykała.”
  • „Poród naturalny nie jest wydarzeniem medycznym”.

Chcecie usłyszeć/przeczytać więcej?

Odzywajcie się:

Iza, położna domowa, Lublin: proszę dzwonić na: 81/50-20-555 lub pisać na: fizula@gazeta.pl

ew. Agnieszka 531-144-831



Im trudniej…

Są takie porody po których człowiek uczy się siebie, uczy się rodzącej, uczy się funkcjonowania rodziny, uczy się od nowa porodu i jego fenomenu.

Czasami ktoś mnie pyta, czy warto, żeby były dzieci lub inne osoby podczas porodu w domu obecne.

Odpowiedź jest złożona, bo różne są okoliczności, różne są dzieci. Jeśli cały poród odbywa się wyłącznie w nocy, a dzieci noc przesypiają, to po cóżby je budzić. Szkoda dzieci.

Są np. takie dzieci, które umieją być z drugą osobą nie ambarasując jej swoimi potrzebami. Pamiętam pewną dwuletnią młodą osóbkę, która podczas porodu swej mamy przychodziła do swojej mamy biorącej porodową kąpiel, kąpała swoją lalkę, nuciła sobie piosenki i czasem wychodziła. Była obecna, ale nie domagała się jej uwagi, zaspokajania swoich potrzeb czy zachcianek. Nie niecierpliwiła się. Nie dopytywała się, kiedy wreszcie się urodzi. Była obecna, była dobra, była spokojna. Ale takich dzieci jest znacząca mniejszość.

Większość jest domagająca się zaspokojenia swoich potrzeb najlepiej tu i teraz, najchętniej przez mamę, domagających się zwracania na siebie uwagi. A jeśli nie ma tego, to w zamian jest niecierpliwość, złość itp.

A nieprzyjemne emocje: niecierpliwość, złość, gniew, niepokój wysysają z rodzącej energię, dynamizm rodzenia. Bo zamiast skupić się na płynięciu wraz z falami porodowymi naprzeciw dziecka, musi zmagać się z czyimiś problemami. Poród jest tak pochłaniającą rzeczywistością, że matka nie może się rozdrabniać. Podczas jednego z porodów, w których miałam zaszczyt uczestniczyć padło pytanie o starsze dziecko. Moja odpowiedź mogła być tylko jedna: „Tamto starsze dziecko już urodziłaś. Teraz potrzebuje ciebie to, które rodzisz.” Nie możemy być ZA dobre dla wszystkich, bo nie będziemy wystarczająco dobre dla tych, którzy nas naprawdę potrzebują. Całego zaangażowania w poród potrzebuje od matki rodzące się dziecko. To matka potrzebuje być odbarczana, odciążana w porodzie, aby unieść trud rodzenia. Nie można na tym etapie dodawać jej „garbów”, żeby udźwignęła sam poród.



Arcydzieło czyli każdy poród

Skoro Pan Bóg stwarza nawet każdą śnieżynkę inaczej i wyjątkowo, cóż dopiero mówić o każdej matce i dziecku, i takim specjalnym i jedynym doświadczeniu jakim jest poród…

Dla mnie jako położnej każdy poród jest Bożym arcydziełem.

Fascynującą rodzinną przemianą i świętowaniem.

Otwarciem się matki na dziecko.

Dosłownie i w przenośni.

W każdym można się czegoś nauczyć od matki, dziecka, rodziny.

Czasem w porodzie przeszkadzają nasze oczekiwania.

Że będzie krótko, albo że będzie długo, że będzie boleśnie, albo nieboleśnie, że będzie strasznie, albo całkiem sielsko, że będzie jak przy poprzednim porodzie albo całkiem inaczej.

A w porodzie oczekiwania spełnione być nie muszą, bo to nie koncert życzeń, a rodzące się dziecko nie czyta nam w myślach. Nie zna także aplikacji, z których wyliczamy skrupulatnie datę porodu albo wpisujemy skurcze.

Jak matka obsługuje na telefonie aplikację, to raczej sobie myślę, że ten poród na razie albo się nie zaczął albo zaledwie raczkuje. Bo poród postępujący żwawo i w stopniu zaawansowanym raczej odrywa nas od tego typu aktywności jak klikanie w telefonie. A przenosi na inną planetę i do innej świadomości o nazwie „poród”, gdzie nie ma aplikacji, a są tylko fale porodowe, które porywają. Intensywnie, mocno aż do kulminacji spotkania.

Z całym Niebem.

Z dzieckiem rodzącym się.



Oczekiwania

Czego oczekiwała Boża Matka?

Jak przygotować się do porodu?

  • Wychowywać swoje oczekiwania;
  • Każdego dnia poznawać swoje dziecko z radością;
  • Obdarzać swoją rodzinę, a więc również „ukrytego” malucha atmosferą ciepła, bezpieczeństwa, spokoju, otulenia modlitwą, błogosławieństwem;
  • Wykorzystywać każdą chwilę na miłość.

A co to znaczy wychowywać swoje oczekiwania?

  • Modlitwa Pańska wychowuje nasze oczekiwania: „Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”- o, ile zaufania uczy ta modlitwa, ile daje spokoju i przylgnięcia do Boga!
  • Szukać woli Bożej, a nie krótkiego/łatwego/przyjemnego porodu.

Jako mama, doula, położna widzę, że także piękne, satysfakcjonujące mogą być również porody długie, męczące, trudne i bardzo trudne.

Niektóre mamy tworzą sobie oczekiwania: „Szybko urodziłam, to teraz też szybko urodzę!” „Urodziłam w wodzie, to teraz też urodzę w wodzie.” „Koleżanka urodziła na kucąco i razem z położną przyjmowała swoje dziecko, to i ja tak zrobię”.

Ale gdy się rodzi swoje pierwsze dziecko, to nie jest ono dzieckiem naszej koleżanki, a my nie jesteśmy tą koleżanką. A dziecko drugie w rodzinie nie jest swoim starszym rodzeństwem. Ma inne potrzeby, uwarunkowania. A i my jesteśmy już inną matką, np. starszą o x lat.

Miłość daje sercu przestrzeń wolności,

żeby się ucieszyć chwilą taką, jaka jest.



Przyszła matka czy matka…

Jest tam kto?

Wiecie czym się różnią rodzice dzieci urodzonych od abortowanych?

Jedną rzeczą. Ale najważniejszą. Ci, którzy pozostawili swoje dzieci przy życiu zachowali tę iskierkę miłości, która liczy się z: „Nie zabijaj!” Różnią się miłością lub tylko zwykłą uczciwością. Bo zwykła uczciwość każe nazywać dziecko dzieckiem niezależnie od jego wieku.

Nawet weterynarze wiedzą, że zarodek czy płód świni to mały prosiaczek. Że płód psa to przecież nic innego niż mały pies. A położnicy i położne?

Wchodzę sobie dziś na stronę internetową pewnego powiatowego szpitala i czytam, że organizują Szkołę Rodzenia dla przyszłych rodziców.

Jakich przyszłych?

Skoro dziecko się poczęło, to znaczy, że ma już rodziców.

Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która nie traktuje poważnie poczętego dziecka ani rodzicielstwa u jego zarania, kiedy młody człowiek rozwija się najszybciej, najintensywniej. Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która dopiero „pozwoli mi” czuć się/nazywać rodzicem, gdy moje dziecko będzie dojrzałe do urodzenia.

Naukowcy zbadali, że dziecko w łonie matki wykazuje już preferencję odnośnie prawej lub lewej rączki mając zaledwie 8 tygodni. Ktoś tu mówił o zlepku komórek, które można abortować? Najwidoczniej mózg osoby tak mówiącej rzeczywiście stał się zaledwie zlepkiem komórek, który potrafi tylko powtarzać slogany.

Ale najwyraźniej ktoś pracuje w sposób przemyślany i precyzyjny, żeby prawidłowa terminologia nie utrwaliła nam się.

Firma Google podając definicję słowa „płód” usunęła słowo „dziecko”.

Przypadek?

Zdecydowanie NIE!

Również ci lekarze zakłamują rzeczywistość, którym się to opłaca. Jeśli promują środki ludzkobójcze (pigułki, pigułki „dzień po”), dopuszczają się aborcji, to trudno, żeby głosili prawdę. Zbyt ich uwiera ta prawda.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Prawda o tym, że dziecko jest dzieckiem na każdym etapie życia wyzwala od plagi dzieciobójstwa zwanego aborcją, antykoncepcją hormonalną i spiralami.

O Google



O tak!

Możesz mieć najpiękniejszy poród.

Wystarczy tylko:

-Pójść do Spowiedzi Świętej;

-Zaprosić do swojego porodu niebo całe: Boga w Trójcy Świętej jedynego, Matkę Bożą, wszystkich Świętych;

-Dziękować za każdą falę porodową, jej przypływ, za dziecko, które chce się urodzić, za obstawę Nieba, która jest niezawodna, za każdy trud i radość w tym wychodzeniu naprzeciw swojemu dziecku;

-I otworzyć się na ten dar narodzin w jego całym wyzwaniu.



Tylko opuchlizna?

Niektórzy lekarze bagatelizują opuchliznę w stanie błogosławionym. Zwłaszcza jeśli dotyczy ona tylko nóg i NIE WIĄŻE SIĘ z patologią- białkiem w moczu.

No i trochę mają rację:

-człowiek by oszalał jakby się tak wszystkim przejmował;

-dzidziuś w macicy naciska na naczynia krwionośne, limfatyczne, gdy jest już dość duży, więc naturalnie ma i limfa, i krew utrudniony odpływ z kończyn dolnych, szczególnie gdy dużo stoimy, siedzimy, mało się ruszamy;

-zatrzymywanie wody w organizmie na tym etapie życia matki podtrzymującej życie dziecka jest korzystne, bo ta woda jest rezerwuarem dla niej i dziecka; no tak, matka jest jak wielbłąd 😉 też ma swój magazyn wody;

Ale są i tacy lekarze, którzy nie bagatelizują tej kwestii, bo pozostawiona limfa w jakimś obszarze ciała niekorzystnie może wpłynąć na całe ciało.

Co więc można zrobić, by nie puchnąć lub pozbyć się opuchlizny:

-popracować nad swoją dietą: do zupy wrzucać dużo pietruszki i mało marchewki, robić sobie koktajle z natki pietruszki (1 pęczek zmiksować z 1 litrem wody, sokiem z połowy cytryny i miodem do smaku- polecam też tym, co mają za niską hemoglobinkę); inne moczopędne roślinki, które warto jeść to: arbuzy, ogórki, cukinie itp.;

-są też zioła dozwolone w stanie błogosławionym, które działają przeczyszczająco na nerki, np. pokrzywa, która dawniej był zjadana normalnie jak warzywo, będąc stałym wiosenno-letnim elementem menu rodzin;

-być dużo w ruchu, ćwiczyć, a nawet gdy siedzimy lub stoimy, ruszać choćby samymi stopami lub palcami stóp;

-jeśli już jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami opuchlizny, warto skorzystać z drenażu limfatycznego, który usprawnia przepływ chłonki (inaczej- limfy).

Moje kochane, drogie niewiasty i ojcowie dzieci, czy Wy wiecie, że położna powinna również posiadać w asortymencie swych umiejętności również takie jak pewne elementy rehabilitacji matki i dziecka? Wśród nich jest również właśnie drenaż limfatyczny.

Te z Was, które chciałyby więc skorzystać z drenażu w Lublinie lub okolicy, zapraszam serdecznie na umówienie się (tel. 501-218-388), skorzystanie z Edukacji Przedporodowej Domu Narodzin Świętej Rodziny. W jej ramach mogę również, gdy jest taka potrzeba, wykonać jednorazowy drenaż limfatyczny ucząc przy tym sposobu jego wykonywania np. ojca dziecka, który później może robić go swej żonie częściej.

Położna może też udzielić takiego wsparcia oczywiście kobietom po różnych operacjach, np. wycięciu węzłów chłonnych przy raku piersi.

Jestem naprawdę szczęśliwa, gdy widzę na twarzy mamy w stanie błogosławionym w trakcie drenażu i po nim taką

ULGĘ 🙂

W/w tekst nie jest poradą lekarską ani położniczą oczywiście, tylko paroma luźnymi myślami 🙂 Takie można udzielać tylko osobiście i indywidualnie.