|
|
Archiwum kategorii ‘O wychowaniu siebie i wychowaniu dzieci’
13 wrzesień
Człowiek, na którego można liczyć.
Mało mówi, dużo czyni, dużo słucha.
Słuchał Boga nawet przez sen.
Słuchał swojej małżonki Maryi.
Słuchał swojego przybranego Syna.
Zasłuchany, żeby dobrze prowadzić swoją rodzinę.
Myślę, że był piękniejszym mężczyzną niż wypalony na tym drewienku nieudolnie.
Umiał i umie być wsparciem dla żony, matki.
W czym potrzebujecie wsparcia najbardziej?
A może podzielicie się ze mną, z innymi, jak znajdujecie to wsparcie lub jak cierpicie, gdy go brak?
Siła nieposkromiona wodospadu.
Święty Józef jest jak wodospad.
Skąd ta siła płynie, płynęła?
Z pojedynczych kropelek.
Z maleńkich kropelek dobra. Czyli chwytania Boga za rękę.
Dodawanych wytrwale jedna do drugiej. Bez oglądania się na to, co powiedzą drzewa, kamienie, chmury. Wytrwale chwila po chwili.
Święty Józefie, weź do roboty ze sobą naszych mężczyzn, synów. Ty sobie z nimi poradzisz, nawet gdy my sobie nie radzimy.
Przyznam się Wam w końcu.
Coraz bardziej wciągam się w rodzenie, w bycie sobą czyli doulą- Fizulą. Z każdym dzieckiem moim i nie moim, w którego narodzinach uczestniczyłam, podziwiam coraz bardziej kruche i zadziwiające arcydzieło porodu, spotkania niewidzialnego z widzialnym.
Wasza doula Fizula
P.S. Zaczynają mi się marzyć zdjęcia z dziećmi na tej stronie. Jeśli chcesz się podzielić swoimi zdjęciami, które zrobiłaś/zrobiłeś jako rodzic/ fotograf (i masz do nich prawo autorskie), to możesz mi je wysłać ze swoim oświadczeniem, że wyrażasz zgodę na publikację i że to Twoje zdjęcia. Mój mail: fizula@gazeta.pl
Wierzę, że marzenia się spełniają 🙂
Nawet takie, które pieką, bolą i nie dają o sobie zapomnieć.
13 wrzesień
Wstają poranne mgły.
Jutrzenka.
I radość, że się przeżyło w dość traperskich warunkach. A do tego można iść na wędrówkę z ornitologami i znajdować takie cudeńka:
Bycie mamą to jest przygoda, jakiej się nie śniło w najśmielszych snach.
I warto ją przeżywać kroczek po kroczku niczego nie przyśpieszając, nie psując, nie wymuszając.
Delektując się małymi kropelkami niespodzianek, jakich pełne jest życie, do jakich zaprasza każdy nowy dzień w rodzinie.
Żeby kiedyś nie zatrzymywać tych dużych dzieci, którym w międzyczasie wyrosły skrzydła. I nie uziemiać, że my jeszcze nie zdążyłyśmy się nacieszyć dzieckiem, naprzytulać, naopiekować, karmić.
25 sierpień
Dedykowane Magdzie, która prywatnie zadała mi pytanie. I bardzo jej dziękuję, bo dzięki niej nie tracę nadziei, że czytelniczki mojego bloga jeszcze nie wymarły 😉
Kontynuuję więc poprzedni wpis.
Jak robić jedzenie dla 8-miesięcznego człowieka i przeżyć, kontynuując karmienie piersią?
Karmienie piersią nie traci podczas wprowadzania swoich licznych funkcji, a nawet zyskuje nową: osłania przewód pokarmowy podczas wprowadzania „trudnego” początkowo dla dziecka jedzenia. Pisząc „trudnego” nie miałam na myśli wyłącznie trudnego do pogryzienia, ale również trudnego do strawienia, trudnego do oczyszczenia przez niedojrzałą wątrobę, trudnego, bo mogącego powodować podrażnienia przewodu pokarmowego. Nie jest więc dziwne, że dziecko wraca do piersi jak bumerang, jeśli mu się to umożliwi. I warto pozwolić sobie tym się cieszyć, że w razie czego pierś pozostaje pewnikiem, z którego dziecko się naje, załagodzi to jego przewód pokarmowy.
Dziecko w drugim półroczu życia, ale też w drugim roku życia może niekiedy lub cały czas budzić się często lub bardzo często:
- bo upewnia się, czy jest przy nim mama (spodziewa się, że jak ona go uśpiła, to jak się przecknie, to też powinna być w pobliżu);
- bo w dzień nie ma czasu na ssanie lub za mało jest skupione na nim- w końcu świat jest taki ciekawy, raczkowanie lub inne nowo opanowane ruchy takie ciekawe, czasem mamy za dużo podsuwają dziecku w niewielkim jeszcze stopniu strawnej żywności uzupełniającej; dlatego dziecko nadrabia nocą zaległości dzienne, a dodatkowo pracuje ssąc wytrwale nad budową swojego mózgu- nocne mleko ma więcej lipidów, więcej cholesterolu, kwasów DHA, dużo wody i innych składników potrzebnych do tego; w tym czasie sprawdza się więc karmienie przez sen, nieodkładanie dziecka- jeśli wcześniej się tego nie nauczyłyśmy, to teraz jest okazja;
- bo zwyczajnie potrzebuje jeść w nocy i jest to dla niego z wielu jeszcze powodów zdrowe;
- przewaga lekkiego nocnego snu jest zwyczajnie zdrowe dla jego mózgu: wówczas najbardziej mózg się rozwija;
- stosunkowo często dodatkową przyczyną częstego budzenia są też pasożyty układu pokarmowego (np. swędzące owsiki)- dziecko wszak w tym okresie wszystko bierze do buzi, nietrudno więc się zarazić przy takim trybie życia.
Jak karmić piersią i przetrwać takie okresy częstych nocnych pobudek:
- być blisko dziecka; budzi nas nie samo karmienie piersią, bo ono działa usypiająco, ale: czekanie aż dziecko zaśnie, odkładanie dziecka, jakieś nasze nocne eksperymenty; tak zorganizować to nocne karmienie, żeby było nam wygodnie, żeby się nie rozbudzać;
- pogratulować sobie dotychczasowego i obecnego karmienia piersią i w nagrodę: zrobić sobie morfologię krwi i jeśli czujemy się codziennie wyczerpane, przemęczone, bez sił również badanie tarczycy (TSH, Ft3, Ft4); poprawić jakość swojego odżywiania, żeby było zdrowsze, bardziej pełnowartościowe, żeby zawierało więcej witamin, mikroelementów; większość kobiet karmiących pije też za mało lub pije za dużo odwadniających napojów (kawa i herbata)- dlatego warto starać się dużo pić po wyczerpującej nocy; oczywiście można sobie też inne nagrody sprawić- zwłaszcza takie, które dadzą nam radość, którą będziemy mogły żyć;
- pogratulować sobie po wyczerpującej licznymi pobudkami nocy, bo to jest kawał ciężkiej roboty matki na rzecz dziecka; a po robocie jak to po pracy należy nam się odpoczynek: a więc pozwalać sobie odespać w dzień (gdy dziecko zaśnie lub wyprawić bliską osobę z dzieckiem na spacer itp., żeby samej móc zdrzemnąć się lub tylko poleżeć; i koniecznie pozbyć się tu wszelkich skrupułów: sprzątanie, inne prace będziemy miały całe życie, a dziecko karmione piersią o wiele krócej
- w skrócie: trzeba być dla siebie dobrą! wtedy łatwiej będzie nam być dobrą również dla dziecka.
A jeśli chodzi o menu, to pierwszy i drugi rok życia jest okresem, kiedy samemu warto wdrożyć dobre nawyki żywieniowe, które posłużą całej rodzinie, a przy okazji dziecku:
- mało lub wcale cukru, soli i sztucznych dodatków do żywności (stabilizatorów, emulgatorów, konserwantów, wzmacniaczy smaku, słodzików czyli przeróżnych E); ponieważ jednak dorośli potrzebują trochę soli, warto najpierw odjąć trochę jedzenia dla dziecka, a potem je dopiero osolić, przyprawić pikantniej; zamiast soli dodajemy natomiast nasze poprawiające smak i trawienie zioła: majeranek, bazylia, tymianek itd.;
- jeśli to możliwe, postarać się o warzywa, owoce, ziarna, jaja, mięso od babci, cioci, rolnika, który hoduje „dla siebie”; a jeśli kupujemy w supermarkecie, wybierajmy chociaż albo eko albo chociaż okazy małe (np. marchewki małe nie będą tak przenawożone jak te duże); najpierw więc wprowadzamy rodzime polskie produkty, na drugi rok zostawiając produkty egzotyczne, zagraniczne etc.;
- wybieramy przede wszystkim pieczenie, gotowanie (też na parze) jako sposób przyrządzania potraw unikając smażenia jako „trudnego” dla wątroby i zdrowia zwłaszcza dziecka (ale dorosłego również);
- korzystać możliwie często (najlepiej 1 raz dziennie lub częściej) z naturalnych probiotyków, jakimi są domowe kiszonki lub sok z nich; dla dziecka początkowo wystarczy parę kropel dziennie; warto wiedzieć, że łyżeczka naturalnego soku z kiszonek zawiera więcej probiotyków niż całe opakowanie aptecznych probiotyków w postaci saszetek, Lakcidów, Trilaców itp.;
- dodawać do potraw na końcu (po ugotowaniu lub upieczeniu) surowe oleje z pierwszego tłoczenia: z oliwek, lniany, słonecznikowy, arbuzowy, z pestek dyni itd.; zamiast mąki warto zagęścić danie, np. sos mielonym siemieniem lnianym (najlepiej gdy zmielone jest całe ziarno, a nie apteczne siemię, które jest odtłuszczone);
- dieta wegańska jest wybrakowana, żeby nie mieć niedoborów, trzeba jeść choćby od czasu do czasu jajka, mięso, nabiał (lub choćby same jajka); 8-miesięcznemu dziecku wprowadzamy żółtko, dobrej jakości mięso, jeśli wcześniej tego nie zrobiliśmy.
Z powodu niedojrzałego przewodu pokarmowego, nerek, narządu przeżuwania nie podajemy (lub unikamy zazwyczaj) dziecku w pierwszym roku życia:
- orzechów- z powodu możliwości zadławienia i ogromnej alergenności;
- soli z powodu niedojrzałych nerek;
- produktów zakonserwowanych, silnie zmodyfikowanych itp.;
- dań smażonych z powodu niedojrzałej wątroby;
- produktów silnie uczulających: mleka krowiego i jego przetworów (odrobinę w 11 i 12 miesiącu można zacząć proponować), cytrusów, truskawek, ryb, kakao, orzechów; na to wszystko dziecko będzie miało czas w drugim bądź trzecim (alergicy) roku życia.
Dzieci natomiast potrzebują stosunkowo więcej niż dorośli:
- tłuszczu- można go dodawać do zup, warzyw, kasz itp.;
- cholesterolu ze względu na budowanie swojego mózgu i proces mielinizacji;
- węglowodanów: złożonych i prostych, aby mieć wiele energii, szybko rosnąć (w 1 roku życia dziecko nie może surowego miodu ze względu na możliwość występowania w nim bakterii- może jednak przegotowany); warto więc podawać wielość kasz i płatków: jaglane, jęczmienne, gryczane, owsiane, quinoa, kuskus, itd.; dzieci najłatwiej akceptują słodki smak, stąd często owoce są chętniej przez nie zjadane, ale proponujemy również wiele warzyw;
- białek zwierzęcych- ze względu na szybki wzrost.
Czy będzie ciąg dalszy? Zobaczymy. Przydałoby się jeszcze dojść do konkretów. Kilka super przepisów. Co Wy na to?
Zachęcam do przeczytania z dawką zdrowego krytycyzmu: „Bobas lubi wybór” i Gonzalesa „Moje dziecko nie chce jeść”. Ale najważniejszą książką, jaką każda mama powinna przeczytać jest księga własnego dziecka: słuchanie go, obserwowanie, szukanie dlań zrozumienia niepozbawione dawki roztropności. I pozwólmy dziecku, by była to księga radości.
1 lipiec
Dzieci z natury są skore do zabawy, wymyślania, eksperymentowania…
Do hasania i skakania.
To jest żywioł energetyczny.
Dajmy więc sobie odpocząć od ich figli, wiszenia przy spódnicy, ciągłego „Mama”.
Żeby znów wrócić z radością, większym dystansem do tych uciesznych skoków, nieustannej twórczości, która, owszem, jest piękna, ale jakże trudna do sprzątnięcia.
Matka też człowiek. Odpoczynku też potrzebuje.
17 czerwiec
Kościół św. Anny w Wilanowie
Na zdjęciu figura Stanisławy Leszczyńskiej, bohaterskiej położnej, która przyjmowała porody i chroniła życie matek i dzieci w Auschwitz. W najprostszy sposób: dzieląc się chlebem, wyciągając ręce po rodzące się dzieci, nie słuchając się oświęcimskich oprawców nakazującym jej mordować dzieci. Jej postawa nawet esesmanom imponowała. Zachodzili głowę, dlaczego ta położna nie boi się ich, nie notuje żadnej śmierci okołoporodowej: wszystkie dzieci i matki rodzące w jej asyście przechodziły przez tą granicę jaką jest poród żywe. I to w tym piekle jakim był Oświęcim!
Zadziwiająca kobieta, zadziwiająca miłość. Ochrona płynąca z Boga nie ma równej sobie- bo ta położna była niezwykle zjednoczona z Nim.
I taka sytuacja z życia wzięta.
Małżeństwo z dzieckiem wysiada na leśnym parkingu. Żona mówi do męża: „Nie idź do lasu, bo te kleszcze nas zjedzą! To niebezpieczne dla dziecka!”
I nikt nie przeczy, że bardzo bolesne i ciężkie choroby mogą przenosić te pajęczaki.
Dlatego wybierając się do lasu można wziąć jakiś preparat przeciwkleszczowy. Można też zrobić go samemu z naturalnych olejków zmieszanych w roztworze wodnym: olejek z drzewka herbacianego, tymianku i trawy cytrynowej lub olejki geraniowy, paczulowy i z drzewka herbacianego. Ale ryzyko nie jest zbrodnią. Nie idziemy przecież do lasu zarażać siebie ani dzieci kleszczami. Któż nam broni potem otrzepać się, obejrzeć siebie i dzieci po leśnej wizycie. I ucieszyć się tajemniczymi zapachami i dźwiękami lasu.
Chyba nie warto ze strachu przed kleszczami zamykać się w czterech ścianach, w bezpiecznym niezdrowym ciepełku sztucznej miejskiej roślinności, wegetacji w strachu przed zanurzeniem się w leśne piękno.
Życie wymaga od nas ryzyka. Ryzyka radości, ryzyka otwierania się na dobro, ryzyka wyboru tego, co dobre dla małżeństwa, rodziny, dla dzieci.
Inaczej życie przypomina bardziej wegetację i zamknięcie w Wieczerniku własnych przyzwyczajeń.
„Doskonała miłość usuwa lęk”
I to jest piękne, bo dzięki niej możemy wybierać to trudne dobro, do którego jesteśmy powołani.
Nie oceniam tu tej pary małżeńskiej. Dla jednych olbrzymim ryzykiem w ogóle będzie wyjście z domu. Dla innych zatrzymanie się w lesie. A jeszcze dla innych olbrzymiej odwagi będzie wymagało wyjście do lasu w zabezpieczeniu olejków naturalnych, sztucznych, ubrania z długimi rękawami i nogawkami. Są jeszcze tacy, dla których leśna wyprawa nie będzie wymagała żadnej odwagi, a jedynie czasu 🙂
23 maj
Każda komórka naszego ciała jest określonej płci. Skoro jestem kobietą, każda moja komórka (oprócz erytrocytów, które w procesie dojrzewania „pogubiły” jądra, w których jest zawarty materiał genetyczny) jest właśnie kobieca. W ciele mężczyzny każda jego komórka jest męska. Mutacje są tylko chorobą.
To, że człowiek realizuje swoje życiowe powołanie nie jako uni-sex, nie dowolnie według własnego widzi-mi-się, ale jako kobieta lub mężczyzna jest prawdą, która jest bardzo ważna we współczesnym świecie. O którą upomina się Kościół. Ale przede wszystkim upomina się o nią normalność, nasze człowieczeństwo. Kiedy środki masowego przekazu puszczają migawki z parad i demonstracji środowisk LGBT, rzuca się w oczy, że ich ubiór, postępowanie, to co sobą reprezentują jest po prostu nieludzkie, odczłowieczone.
Jest jakimś wyrazem upadku człowieka.
Dlaczego przytoczyłam na początkowym zdjęciu słowa Psalmu „stworzyłeś mnie tak cudownie”?
Bo sami potrzebujemy poznawać tę prawdę, że Bóg patrzy z zachwytem na nas, swoje stworzenie.
Ale też potrzebujemy tą prawdą dzielić się z naszymi dziećmi, by akceptowały to, kim są. Że są dziewczynkami, chłopcami.
Tak jakoś łatwiej zaakceptować to, kim się jest, gdy czuje się kochanym.
Według AAP Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej i jej badań, ponad 50% nastoletnich chłopców oraz niemalże 30% dziewcząt, określających się jako „transpłciowi”, przyznaje się do próby samobójczej. Potwierdzają to z dane Amerykańskiej instytucji rządowej CDC (Centrala Kontroli i Prewencji Chorób) która podaje, że nastolatki nie akceptujące swojej płci LGBT o wiele częściej podejmują próby samobójcze.
Jak bardzo te dzieci i młodzież są okaleczone i skrzywdzone, że dochodzi wśród nich do tak wielu tragedii.
Jak bardzo potrzebują dzieci i młodzież we współczesnym świecie akceptacji i miłości, by nie zagubiły się wśród tego szaleństwa lansowanego przez media.
Jak bardzo ponad miarę są obciążone przez nasze własne wybory. Mam tu choćby na myśli to, że większość polskich rodziców o wiele za wcześnie kupuje dzieciom telefony, nie zabezpieczając ich przy tym w żaden sposób. Dajemy w ten sposób naszym dzieciom ciężary nie do uniesienia.
Polskie dzieci rzucone na żer pornografii.
Ciekawe, że inne nacje zaczynają się budzić. Czytałam, że Niemcy wprowadzają granicę dla posiadania telefony- 14 lat. I ma to ogromny sens! Bo trzeba dać dzieciom czas na naukę skupienia, opanowania, a przede wszystkim naukę budowania rzeczywistych sensownych relacji, których nie zastąpią te wirtualne.
Jak nie poddawać się temu narzucającemu się szaleństwu?
Ciągle od nowa sobie przypominam, że małe dobro jest mocniejsze niż naawet ogromne zło. I że Pan Jezus zwyciężył świat 🙂
Uff!
11 maj
Razem broją.
Razem biegają.
Razem spiskują.
Sekrety sobie szepczą na ucho.
I żaden nie doniesie na drugiego.
Jak przystało na dwa szczeniątka- baraszkują razem na całego.
Dzieci mają przedziwną więź ze zwierzętami, z przyrodą.
Ile wyciszenia im to daje, skupienia, wyrobienia kondycji!
Obserwuję z pewnym zaniepokojeniem, jak my dorośli potrafimy niekiedy przeszkadzać dzieciom w nabywaniu skupienia, cierpliwości.
Jedno z dzieci bawi się- naprawia. Mały 6-latek. Tatuś o coś go prosi. „Tato, nie przeszkadzaj! Nie widzisz, że pracuję?!”
Czasem dobrze wspieramy dzieci, a czasem psu na budę to ciągłe zabawianie dzieci, wynajdowanie im zajęć, atrakcji.
Dzieci mają za dużo zabawek, a za mało naszego czasu, zrozumienia.
Za dużo rozrywek, a za mało radości.
Za dużo aspiracji rodzicielskich, a za mało własnych pomysłów.
Za dużo przedmiotów, a za mało bycia wśród roślin, zwierząt, ukochanych ludzi.
Nie jest to jakaś krytyka zewnętrzna, innych rodziców. Sama też muszę szukać skupienia, cierpliwości, radości. I podziwiać tę więź z psem-towarzyszem zabaw.
15 luty
Do nas rodziców przed narodzinami, po narodzinach przylatują Anioły Stróże naszych dzieci i szepczą nam na ucho, jakie imię Bóg wybrał przed założeniem świata dla tego konkretnego dziecka. I choć rodzice w różnych sprawach wybierają, czy posłuchać czy nie Bożych natchnień, to to jest tak przynaglające, że nie są w stanie mu się oprzeć.
Tak więc Marysia, Józio, Stasio dostają od rodziców piękny dar- życie, a zaraz potem- imię.
Jak bardzo biedne są dzieci, które nie dostają od rodziców nawet imienia. Tęsknią za nim bardzo.
Bo imię to jest coś tak znaczącego, że człowieka się po nim poznaje, ale też człowiek sam może się poznać po swoim imieniu, kim jest.
Warto poznawać znaczenie imienia, które nadamy/nadaliśmy swojemu dziecku, patrona, który nosi to imię.
Zachęcam!!!
No i warto używać tego imienia i dawać poznać swojemu dziecku, jako coś pięknego, jako skarb na całe życie.
Trzeba tylko uważać na siebie, żeby w toku wychowania tego konkretnego egzemplarza noszącego to, a nie inne imię, nie doczepiało się do tego imienia zbyt wiele łat, etykiet, zadrapań, kurzu czy wręcz błota.
Przykładzik?
Dziecko nosi imię Stasio. A matka umęczona rozbrykanym młodzieńcem, dolepia mu etykiety: „Łobuzie!”, „Bałwanie”, „Idioto”.
No i nawet może ten człowieczek nabroił, ile popadnie i „zasłużył” na te „łatki”, ale tak jakoś przykro, gdy spod nich już nie widać, kim naprawdę jest w głębi serca, kim może się stać. A Stanisław powołany jest do stania się sławnym, znanym. Każdy z nas, każde dziecko do tego, by stać się „świątym i nieskalanym przed [Bożym] obliczem”. Józeczek powołany do pomnażania Bożych darów czy bycia dobrym starszym bratem, hehe. A Marysia do dawania innym nasycenia, do bycia radością rodziców.
I z początkowego Aniołka Stróża dopiero nieśmiało wykluwającego się wyłonił się po części ten konkretny Anioł Stróż o konkretnych właściwościach. Ten akurat, jak widać na obrazku, przyjaźni się z końmi, ubiera się w szaty niosące Słowo Boże.
Komu Anioła, komu,
bo wypalam w domu? 😉
Doula+Wypalarka= Anioł
18 styczeń
„Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.”
Ef 4, 25-32
Żałoba narodowa- cóż to jest? Mowa nienawiści- co to takiego?
Ciekawy jest już sam początek tego tekstu o mowie, gniewie, etc.
Wynika zeń, że mowa nienawiści zaczyna się od kłamstwa. Np. kłamstwa, że druga osoba nie jest godna miłości lub, że nie jest człowiekiem. Tak niektórzy zakłamują np. fakt czym jest aborcja, że jest zabijaniem najmniejszego dziecka. Inni zakłamują, że czyny homoseksualne nie są grzechem.
Polukrowawszy w ten sposób różne grzeszki, zaczynają domagać się, by im się kłaniać, podziwiać je.
Miłości wymaga także tenże zamordowany prezydent Gdańska.
Po śmierci można mu ją okazać m.in. modlitwą.
Jeśli za życia zachowywał się jak grzesznik, to tym bardziej jej potrzebuje.
Nie potrzebuje natomiast zakłamywania rzeczywistości, czynienia z niego na siłę świętego- bo sam stojąc przed Bogiem przekona się, czym jest Prawda i świętość. I czy ma w sobie Prawdę.
„Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym”.
Trudne to, piękne, niezrównane. Słowa, które przyjęte do serca dają moc, by wyrzec się przeklinania, a częściej błogosławić, by częściej chwalić, a mniej krzyczeć, by więcej dziękować, a mniej narzekać, częściej łagodzić, a mniej gniewać się i unosić.
Recepta na nienawiść?
Miłość niosąca wielką cierpliwość i przebaczenie.
Matka Teresa nagabywana przez dziennikarza, co trzeba zmienić w Kościele odpowiedziała, że zmiany wymagasz „ty i ja”.
Ja mam w takim razie ręce pełne roboty 🙂
15 styczeń
Gdy już młody człowiek nabędzie pewną dojrzałość, że mamę lub tatę potrzebuje do usypiania jedynie „dla przyjemności” lub inaczej mówiąc dla komfortu usypiania, to zaczyna się nowa era.
Era pt. „pić, siusiu”. Bo generalnie dla dziecka usypianie jest nudne. Tak leżeć i nic nie robić- komu by się chciało, na pewno nie dziecku! A przecież można by się pobawić. Ponieważ jednak rodzice ograniczają możliwość zabawy, skoro czas spania nastał, to zawsze można zawołać „pić!” lub „siusiu”, żeby zaliczyć spacerek do kuchni, łazienki i rozerwać się.
I scenariusz „pić, siusiu” powtarza się co wieczór. A więc w końcu zapobiegliwi rodzice od razu dają pić, od razu proszą o skorzystanie z toalety, nocnika.
I tak na nic.
Bo to przecież nie chodzi o to pić. Niekoniecznie chodzi o siku. Chodzi o to, że młody człowiek próbuje się sam ze sobą- ile wytrzyma. Próbuje się z rodzicami- ile oni wytrzymają.
Szukanie własnych granic, szukanie, jakie granice mają rodzice.
Czy trzeba wytrzymywać przeciąganie w nieskończoność?
Nie, łagodna stanowczość bywa na wagę złota.
Ech, życie! Uczenie się siebie nigdy nie ma końca 🙂
Ale dzięki temu też jest ciekawie!
|