|
|
Archiwum kategorii ‘Dzieci małe i duże’
26 listopad
Fotografia: Katarzyna Gumowska
-Mamusiu, czy Ty wiesz, że oglądam się w Twoich słowach jak w lustrze?
-Mamusiu, czy Ty wiesz, że rozumiem dużo wcześniej nim nauczę się mówić?
-I w Twoich, Tatusiu.
Jak wiele nieprawdziwych rzeczy potrafimy, my matki, (tatusiowie również niestety) wmówić naszym dzieciom.
Dopóki nie nabędą krytycyzmu chłoną nasze słowa jak gąbka.
Dlatego tego, co same przeżywamy, na co same chorujemy, czego się boimy, nie powinnyśmy przenosić na swoje dzieci.
One nie są nami.
Ze względu na dusze są nawet bardziej podobne do Pana Boga niż do nas.
Trzeba uważać, co się mówi do dzieci Bożych 🙂
Bo Panu Bogu zależy na nich.
Bardziej niż nam.

26 listopad

Piękna rzeźba Karmiącej i Karmionego.
Łagodność na tych Twarzach mówi o pięknym zaufaniu: do siebie nawzajem, do nas-patrzących, do pięknego zamysłu Boga-Stwórcy.
Szukając niejednokrotnie przyczyn, czemu to karmienie piersią z takim trudem przychodzi, widzę też w nim barierę naszej podejrzliwości. Podchodzimy więc niejednokrotnie do laktacji jak pies do jeża.
Niestety widzę to za każdym razem, gdy jestem w szpitalu.
Podejrzewamy laktację:
- o to, że w ogóle jest czymś co pojawia się i znika albo w ogóle nie pojawia „nie wiadomo czemu”;
- o to, że może się w ogóle nie pojawić, że jest dana nielicznym szczęśliwcom;
- o to, że jest jakąś kulą u nogi;
- o to, że jest zniewoleniem, uwiązaniem dziecka, matki;
- o to, że, ogólnie mówiąc, coś z nią nie tak;
- o to, że nie da jej się połączyć z normalnym życiem.
No i utwierdzają nas w tym producenci reklam, którzy sprytnie przemycają przekaz o „niewystarczającej” laktacji, o tym, że z nią same problemy.
Efekt jest taki, że w Stanach Zjednoczonych, ale i bardzo wiele matek u nas, karmi dzieci podwójnie: i swoim mlekiem, i modyfikowanym. Skutkiem jest ogromna plaga otyłości, chorób cywilizacyjnych, bo nie jesteśmy krową z czterema żołądkami, by nas od urodzenia podwójnie karmić.
Wystarczy to matczyne karmienie niedoskonałą piersią, ale za to jak bardzo wspaniałą dla dziecka 🙂
Tymczasem:
- Tak jak nie ma plagi chorób gruczołów potowych, tak samo nie ma plagi gruczołów piersiowych- bo gruczoł piersiowy jest zmodyfikowanym gruczołem potowym; jest za to plaga niewłaściwych porad, niepotrzebnego wciskania smoczków, butelek, reklam, plaga podejrzliwości wobec laktacji, wobec matek, dzieci, podejrzliwość wobec samego mleka matki, że coś z nim nie tak;
- Karmienie piersią jest najwłaściwszym sposobem karmienia dziecka po narodzinach; karmienie butelką jest jak stosowanie inkubatora „na wszelki wypadek”;
- Podczas karmienia piersią dziecko syci się matką: jej pokarmem, jej odpornością, jej ciepłem, kontaktem z nią; a matka syci się i cieszy dzieckiem- ma przynajmniej taką możliwość, jeśli się zdobędzie na cierpliwość;
- Laktacja zaczyna się już w 16 tygodniu ciąży (co nie znaczy, że wtedy mleko musi wypływać na zewnątrz- zazwyczaj nie wypływa, mi nigdy nie wypływało, a moją piątkę dzieciaków wykarmiłam); a skoro zaczyna się w ciąży, to dlaczego miałaby cudownie zanikać po porodzie?!
- Na naukę karmienia piersią warto sobie dać co najmniej 6 tygodni czyli tyle, ile trwa połóg: i dziecku, i matce; bo oboje uczą się siebie nawzajem; czyli połóg to taki czas, kiedy trzeba sobie pozwolić na odpoczynek z dzieckiem przy piersi; przy piersi jednej, drugiej, trzeciej, czwartej itd. … (Czy ktoś tu się dziwi, że matka ma cztery piersi i więcej? Oczywiście, że ma- tyle, ile razy zmieniamy pierś, tyle razy dajemy dziecku nową pierś, hehe. Taki styl skakania z piersi do piersi, zmian- służy stymulacji laktacji. Gdy chcemy, żeby piersi przestały szaleć i mniej wytwarzały mleka, wtedy dajemy dziecku jedną pierś przy jednym karmieniu.)
- Karmienie piersią nie jest żadnym „uwiązaniem” dziecka do matki ani vice versa, tylko normalnym elementem rozwoju. Bo i dzieci i matki, które przez 9 miesięcy je nosiły karmiły 24 godziny na dobę potrzebują dalej tej bliskości. To nie matki, które prawidłowo karmią piersią są potem nadmiernie przywiązane do dorosłych synków i córeczek, ale te, które gdy miały niemowlęta i małe dzieci pośpiesznie je odstawiały, na siłę usamodzielniały. I zostało w niech to nienasycenie bliskością dziecka. Ale nie da się jej już zaspokoić, gdy dziecko ma naście, a tym bardziej dwadzieścia lat. Bo robi się krzywdę i sobie i dziecku.
Myślę, że ta plaga podejrzliwości wobec laktacji zaczyna się już przy leczeniu niepłodności, przy cesarce, gdy doznajemy zawodu, że nasze ciało nas zawiodło.
Ale to zazwyczaj nie ciało nas zawodzi. Światowa Organizacja Zdrowia za zasadne uważa co najwyżej 10% cesarskich cięć, tzn. że skoro w naszym kraju jest ich podobno nawet 50%, tzn. że robi się wiele niepotrzebnych operacji zdrowym kobietom.
I nie zawodzi nas ciało, ale najczęściej cierpliwość personelu medycznego, nasza własna cierpliwość, procedury medyczne, które często prowadzą do licznych schorzeń, zaburzeń jatrogennych.
„Kładę przed tobą podejrzliwość i zaufanie”.
Wybierajmy zaufanie, bo ono nadaje sens. I nas buduje, nasze dzieci.
Naszą relację.
Nie bójcie się też uczyć innych o karmieniu piersią.
Niech boją się ci, którzy nie mają o nim pojęcia, a się wypowiadają.
A takie piękne skarby rosną na mleku mamy:

21 listopad

Narzekacie trochę na pogodę?
A w myślach narzekacie?
Bo ten podziemny nurt drążący serce jest ważniejszy.
Mocniejszy.
Bardziej wpływający na życie.
Ile jeszcze mam do nauczenia się od dzieci!!!
Za cudne zdjęcia serdecznie dziękuję mamie tych dzieciaczków 🙂
21 listopad

Czy o tych kwiatuszkach piszę w tytule?
Fioletowych i białych klematisach?
Po części.
Ale bardziej fascynującym kwiatem jest siostrzana miłość, dzięki której zrodził się pomysł, by udekorować w ten sposób najmłodszą siostrzyczkę.
Najbardziej zwariowane zabawy dzieci wymyślają z innymi dziećmi.
Oto i autorki tej dekoracji wraz ze swą siostrzyczką:

Miłość domaga się wielkoduszności.
Żeby dawać dzieciom to, co najlepsze:
- siebie samego,
- rodzeństwo,
- cały świat
- i największe dobro: żywego Boga, któremu na imię Jezus Chrystus.
Serdecznie dziękuję za zgodę na posłużenie się tymi pięknymi zdjęciami, które miałam przyjemność zrobić.
19 listopad

Sytuacja z życia.
Mojego.
Cóż, trochę głupio mi o tym pisać.
Bo nie ma czym się chwalić.
Otóż popiraciłam sobie na drodze jadąc samochodem.
Nie jechałam za szybko, ale pośpiech i tak zrobił swoją kiepską robotę.
No więc policjanci na sygnale zażyczyli sobie, żebym za skrzyżowaniem sobie z nimi porozmawiała.
No i za „rażące naruszenie kodeksu” zaproponowali mandat i punkty karne.
Nie zdradzę ile, hehe. Ale obstąpiły mnie myśli o licznych wydatkach, które mamy w domu itp.
Wzięli prawo jazdy i poszli do swojego radiowozu.
Zostałam sama w aucie.
Czy na pewno sama?
„Zawsze dziękujcie!”, „W każdym położeniu wychwalajcie Boga!”– te Słowa były ze mną.
No i z poczuciem winy (rzeczywiście narozrabiałam!) i bezradności zaczęłam się modlić.
Dziękować za to skarcenie. Pochwaliłam Pana Boga w tych policjantach. W Jego Świętym Imieniu, które w każdym położeniu ma moc wybawić. „Jezu ufam Tobie!”- modlitwa na każdy czas.
No i wraca do mnie policjant.
I okazuje się, że dostaję jednak tylko pouczenie.
Pan Bóg jest wielki!
Wybawia w drobnych rzeczach i małych!
Z tą sytuacją skojarzyło mi się tak wiele sytuacji chorób moich dzieci.
I w niejednej z nich też takie poczucie bezradności, trudu ponad siły.
I tyle razy Pan Bóg wybawiał!
Tyle razy Pan Bóg wybawiał!
I z perspektywy czasu widzę, że najlepiej na tym wychodziłam i ja, i dzieci, gdy nie dyrygowałam swoimi prośbami Panu Bogu, co ma zrobić, tylko ufałam i chwaliłam Go w tych trudnych sytuacjach.
Tym mniej antybiotyków, tym mniej chemicznych leków dzieci przyjmowały, tym mniej szamotania się ze sobą, z dziećmi.
Byłam niedawno w świetnej Szkole Języka Włoskiego. Jej nauczyciel opowiadał nam o języku i kulturze włoskiej. Mnóstwo ciekawostek! M.in. i ta, że przeciętnie pierwszy raz antybiotyk Włoch bierze w wieku 30 lat.
A u nas?
Same wyciągnijcie wnioski.
Podsumowując – 2 ważne rzeczy:
- Ufać! I chwalić Boga w Jego planach!
- Robić dobrze swoją robotę czyli dbać najlepiej jak umiemy o powierzony nam dar: życia (wiecznego przede wszystkim!), zdrowia.
31 październik
 @Katarzyna Gumowska Fotografia
Najłatwiej mi pisać, gdy dostaję od Was oddźwięk, gdy zaczynacie rozmawiać.
Gdy widzę sens.
Ale i Wy szukacie sensu w Waszym macierzyństwie. W radości, ale i trudzie.
I znajdujecie sens w nieprzespanych nocach.
Podoba Wam się to zdjęcie?
Mi bardzo! Cudny mały skarb!
Przypomina mi siebie samą, gdy byłam dzieckiem.
Przypomina mi moje dzieci.
I inne dzieci.
I ból człowieka- dziecka.
Znacie instrukcję, jaką się udziela pasażerom w samolocie?
Gdy uczy się zakładania maski tlenowej rodzica, uświadamia się go, żeby najpierw założył SOBIE maskę tlenową. Dopiero potem dziecku. Co dziecku po rodzicu, który pada niedotleniony? Ani sobie nie pomógł, ani dziecku nie jest w stanie, bo brakuje mu tlenu!
Czy podobnie nie jest w naszej codzienności?
Padamy na twarz i zamiast być litościwą dla siebie, traktujemy siebie jak piąte koło u wozu, o które nie trzeba dbać.
A trzeba i to bardzo!
Jeśli tego nie robimy, to odbija się to i na dzieciach, bo z nimi jesteśmy, i na relacji małżeńskiej, bo w niej jesteśmy.
Jesteśmy świetne w troszczeniu się o innych, w modlitwie za innych, w karmieniu innych, w goszczeniu innych.
Kto spróbuje pomodlić się za siebie samą?
To trudniejsze czy łatwiejsze niż modlitwa za innych?

21 październik

Ten krzyż Chrystusa Pana jest tak jaśniejący, bo kryje się za nim tak wielka miłość do Ciebie i do mnie, jaka nie mieści nam się w głowach. Najwięksi święci mieli zaledwie jej przeczucie, dlatego nie mogli przestać świadczyć, mówić o niej, zachwycać się nią.
Taki zachód słońca dostałam w prezencie 🙂
A od Moniki taki link:
Boli
Mam nadzieję, że dacie radę odczytać jego zawartość.
Dla tych, co nie mogą otworzyć Facebooka, skrócę i sparafrazuję go po swojemu.
Ciąża boli.
Poród boli.
Karmienie piersią boli.
Niewyspanie boli.
Brak czasu na umycie włosów boli.
Ból dziecka boli. Itd.
Nie zgadzam się.
Tak samo nie jest to prawdą jak przesłodzone nierealistycznie obrazki macierzyństwa w reklamach przekształcane przy pomocy skomplikowanych graficznych programów.
Ten fragment podoba mi się najbardziej:
„Brak czasu dla siebie boli.
Matka potrzebuje pomocy. Nie krytykuj jej, daj jej miłość i empatię, nie ciosy.
Ten, kto dba o innych, też potrzebuje, żeby ktoś o niego zadbał…”
Nie myśl, że kwestionuję przeżywany przez matki ból. Nie kwestionuję. Czułam go i czuję nie raz. Ale któż by go wytrzymał, gdyby nie tyle słodyczy, czułości, zachwytu, które wraz z tym bólem do nas przychodzi.
Więc nie dajmy sobie wmówić, że macierzyństwo nie jest piękne, wspaniałe, słodkie, sensowne.
Jest trochę jak greipfruit lub aronia- miesza się w nim słodycz z goryczą i kwasem.
Jak pełne zdrowia, potrzebne są to owoce!
Pamiętam pewne cesarskie cięcie.
I pierwsze spotkanie mamy i dziecka po porodzie.
Zaledwie przytulenie policzka do policzka.
Gdzie się mógł pomieścić taki ogrom czułości, radości i szczęścia, jak nie w bezradnym bólu?
Czy wiecie, że pełne karmienie piersią to co najmniej 500 kCal?
Jeśli karmicie, to tak jakbyście ciężko pracowały fizycznie.
Nie dziwcie się więc Waszemu zmęczeniu, osłabieniu, potrzebie snu, potrzebie odpoczynku.
Kiedy ktoś idzie do pracy i się zmęczył tą pracą, to nie zaczyna kwestionować tej pracy i podważać jej sensu, tylko najpierw stara się odpocząć, złapać oddech. Popatrzcie czasem na karmienie piersią jak na pracę.
Bądźcie dla siebie dobre, wyrozumiałe. Dbajcie o siebie tak, żeby dobrze się ze sobą czuć: o swoją radość, swoje zdrowie, urodę, odpoczynek. Pozwólcie, by inni o Was dbali, nie bójcie się prosić o pomoc. Będzie wtedy Wam łatwiej zająć się dzieckiem, być miłą i dobrą dla męża.
Pozwólcie sobie wreszcie poczuć się najukochańszą córeczką najlepszego Ojca w niebie.
Pozwólcie odpocząć sobie przy dźwięku Jego głosu i w Jego objęciach:
„Powstań, przyjaciółko ma, ukryta w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć twój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku!”
21 październik

Ach, ta jutrzenka!
Kto lubi wstawać o świcie?
Taki śpioch jak ja przez większość swego życia nie cierpiał tego szczerze.
Nie znam nikogo z mojej rodziny, kto by nie psioczył na mnie, że za długo śpię rano.
A teraz dzięki Panu Bogu i takim cudownym kobietom jak Wy lubię coraz bardziej. No i dzięki moim dzieciom, które przez lata nie traciły nadziei, że kiedyś w końcu wstanę i że kiedyś wreszcie nauczę się po ludzku budzić.
Przyznam się więc tym, które cichcem czytają, że mam to szczęście ostatnio przed świtem jeździć do porodów.
A to zupełnie inna jakość 🙂
To tak jakby zanurzać się w tym wschodzie słońca i być świadkiem urzeczywistniania się nadziei.
Radość wielka!
Dlatego postanowiłam podzielić się tym blaskiem wschodzącego słońca- cóż, że zrobione byle jak. Komórką i przez szybkę auta.
Mam szczerą nadzieję, że mi wybaczycie.
Na dokładkę poczęstuję Was więc uszczęśliwiającym smakiem październikowego korzystania ze źródełka.
Dziękuję Wam serdecznie za więcej wpisów w komentarzach. Łatwiej mi dzięki temu pisać, nie myśleć o moim niepowodzeniu w pisaniu.
Doula- Fizula

10 październik
Ładne zdjęcie prawda?
To i inne, które ostatnio Wam serwuję.
Z jednej strony doceniam kunszt fotografia, który uchwycił ten fenomen współodczuwania, piękna.
Z drugiej strony widzę pułapkę, że jeśli oglądamy takie profesjonalne zdjęcia, takie filmy, takie etykiety, plakaty, reklamy to zaczyna nam się wydawać, że takie jest życie. Idealne, posprzątane, nie mające zmarszczek ani nie niosące zmęczenia, brudu etc.
A nie jest takie.
Choć bardzo cenne.
I jeszcze stosunkowo czasem łatwiej zachować pozory idealności, jeśli człowiek wyprowadzi się z własnego domu: siebie i małżonka do pracy, dzieci do instytucji żłobka/przedszkola/szkoły lub niani. A potem chodzi na paluszkach wokół życia, jakie mu jeszcze pozostało, żeby się czasem nie ubrudziło, nie zaplamiło, nie zabałaganiło, nie przeżyło zbyt intensywnie.
Znam takie piękne rodziny, gdzie pełno jest dzieci, życia, realizowanych marzeń. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przesada. Za brudno, za trudno, za głośno, za…
Kiedyś pewien człowiek naprzykrzał się wielodzietnemu ojcu, że to przesada mieć tyle dzieci. Wówczas ten odpowiedział: „A którego chciałbyś się pozbyć?” No i oczywiście uzyskał w odpowiedzi mętne tłumaczenie, że oczywiście nie ma nic przeciwko żadnemu z jego dzieci.
I jeszcze jedno idealne zdjęcie, idealnego rodzeństwa. A gdzie takie idealne dzieci się rodzą? W krainie wyobraźni fotografa 🙂

7 październik

Współczesny legalny narkotyk dla dzieci?
Telefon.
O telefonie, dziecięcych zachciankach, szkole itp.
|